niedziela, 30 grudnia 2012

14.09.2011 Mount Rushmore, South Dakota

Ktoś zapyta: "A gdzie się podział 13 września?" To nie błąd Martixa, ani dzień lenistwa i nic nie robienia. Chociaż trzeba przyznać, był to najbardziej monotonny dzień naszej podróży. Jednak czego się spodziewać, gdy jedzie się samochodem bez przerwy przez 15 godzin?

sobota, 29 grudnia 2012

Polskie akcenty na drodze

Jest 9 września 2011 roku. Stoję w kolejce do kasy po bilety na wodospad Niagara. Już mam kupować, więc wołam głośno "Kaaamil"( bo w końcu mężczyzna trzyma kasę:P ). Nie zdradziliśmy się ani jednym polskim słowem, tylko tym jednym "Kaaamil" a młody chłopak sprzedający bilety pyta mnie w naszym ojczystym języku, czy jesteśmy z Polski. AŻ TAK TO WIDAĆ?
Źródło: http://madeinpolandfestival.co.uk
Przemiły chłopaczyna zdradził nam, że jego rodzice (albo dziadkowie, już nie pamiętam) są z Polski. Poznał 'charakterystyczne polski imię' i od razu skojarzył z krajem. Jestem sentymentalną istotą, takie błahe epizody na stałe wpisują mi się w pamięć i z rozrzewnieniem je potem wspominam. Każdemu życzę takich fajnych wspomnień;-))

piątek, 28 grudnia 2012

12.09.2011 Chicago - wandering around Windy City

Kogoś kto czytał post o planowaniu podróży i moich peanach na cześć dobrego zarządzania czasem może zdziwić takie podejście do zwiedzania Chicago - bez dokładnie określonego planu, bez grafiku i rozplanowania środków podróży. Jednak po zrealizowaniu najważniejszych MUST SEE z naszej listy znalazł się czas na odrobinę luzu;-))

Złapany przez paparazzi na Navy Pier

czwartek, 27 grudnia 2012

12.09.2011 Chicago - Millenium Park

Poprzedniego dnia obeszliśmy się smakiem i odbiliśmy się od zamkniętych wieczorem bram parku. Nie daliśmy jednak za wygraną i stawiliśmy się tam jeszcze raz. Najbardziej uroczy i ciekawy mini - park w mieście - Millenium Park.


środa, 26 grudnia 2012

12.09.2011 Chicago - Willis Tower (dawne Sears Tower)

W każdym szanującym się amerykańskim mieście jest wieżowiec z udostępnionym tarasem widokowym dla turystów. W Toronto zaliczyliśmy CN Tower, w NY Empire State Building, w Chicago wybraliśmy Willis Tower (znane również pod nazwą obowiązującą do 2009 roku - Sears Tower).

Źródło: Wikipedia

12.09.2011 Chicago - Jackowo

Postanowiliśmy zacząć od najprzyjemniejszego (jak nam się wtedy wydawało) punktu programu, czyli wizyty w Avondale, przez Polaków nazywanej Jackowem (od parafii św. Jacka). Amerykanie nazywają tą część miasta "Polish Village" co widać na miejskich tablicach.


sobota, 22 grudnia 2012

Frozen yogurt w Galerii Bałtyckiej

Wpadłam dziś do Galerii Bałtyckiej patrzę, a tam mój ukochany amerykański frykas czyli mrożony jogurt [Feel the Chill!]. Sprzedają te pyszności na wagę. Bierzesz papierowy kubeczek, wybierasz jeden z trzech [albo trzy na raz!] smaków samemu nakładając z maszyny do lodów, a potem szaleństwo dodatków, owoce, posypki, polewy - słowem istny raj [może jednak był ten koniec świata?] Umiarkowanie drogo (uwaga, bo można zaszaleć i zmartwić się przy kasie), bo 2,80 zł za 50 gram, no i jeszcze smaku nie sprawdzałam, ale jeśli jest taki jak w Waszyngtonie to LUBIĘ TO!

Źródło: Feel the Chill

sobota, 15 grudnia 2012

"Łada łan dala"

Dzisiaj przy obiedzie naszło mnie to wspomnienie i muszę się nim podzielić. Co może oznaczać tytuł postu? "Łada łan dala, soda łan dala" w wolnym tłumaczeniu z chińskiej wersji angielskiego oznaczała sprzedaż butelkowanej wody lub coli w chińskim autobusie. Jednak sporo czasu nam zajęło domyślenie się, że ta dziwna przyśpiewka dziwnego człowieczka oznacza właśnie "water one dollar, soda one dollar". Sytuacja miała miejsce jeszcze w 2010 roku, kiedy odważnie zaczynaliśmy nasze wojaże po USA i przemieszczaliśmy się autokarami między Waszyngtonem, Nowym Jorkiem a Bostonem. To były czasy;-)

A “Chinatown Bus.” (photo by Naomi A. / Flickr Creative Commons.)

piątek, 14 grudnia 2012

11.09.2012 Chicago. Dzień pierwszy

Dzień spóźnieni przyjechaliśmy do Chicago. Zabukowaliśmy sobie wcześniej miejsce w motelu Motel 6. Nie w centrum, ale też nie na jakiś peryferiach miasta, niedaleko lotniska. Jak pojawiliśmy się w recepcji było już dosyć późno (odstaliśmy swoje w korkach, pomimo jeżdżenia HOV*em)



sobota, 8 grudnia 2012

10-11.09.2011 Ann Arbor

Po wjechaniu na teren USA skontaktowaliśmy się z kuzynem Kamila. Mieszka on niedaleko Detroit i po krótkiej rozmowie zaprosił nas do siebie. Pomimo tego, że musieliśmy się cofnąć i nadrobić drogi, nie mogliśmy przegapić takiej okazji i ruszyliśmy w stronę Ann Arbor.


piątek, 7 grudnia 2012

09-10/09/2011 Niagara on the Lake & Toronto

Po lekkim ochłodzeniu pod wodospadem Niagara ruszyliśmy dalej w drogę. Naszym celem było objechanie jeziora Ontario i dojechanie do Toronto. Po drodze podziwialiśmy znane z wielu winnic Niagara on the Lake oraz tamę na rzece Niagara. Chcieliśmy koniecznie dojechać do Toronto przed 5PM, aby nie władować się w korki, ale średnio nam się to udało...


piątek, 23 listopada 2012

08-09/09/2011 Niagara Falls, Canada

Mając paszport biometryczny (czyli taki z odciskami palców) do Kanady można wjechać bez problemu. Koniecznie chcieliśmy zobaczyć Wodospad Niagara, którego nie udało się odwiedzić rok wcześniej, a że od kanadyjskiej strony ponoć lepiej wygląda, to postanowiliśmy przekroczyć na chwilę granicę Stanów.


poniedziałek, 19 listopada 2012

07-08/09/2011 Harrisonburg

Dużo mówić - Harrisonburg to miasteczko uniwersyteckie. Pobliska uczelnia, popularnie zwana JMU (James Madison University) to szkoła do której chodziły J. i S.. JMU to publiczny uniwerek, ale ma bardzo dobrą renomę w całym kraju. Różne rankingi umiejscawiają JMU w ścisłej czołówce. Semestr zaczyna się w Stanach dużo szybciej niż u nas, bo już pod koniec sierpnia, więc na dobry początek pojechaliśmy je odwiedzić i przy okazji zobaczyć kampus.
Źródło: http://www.fijijmu.com/beta/wp-content/uploads/2011/11/JMU-Duke-Dog.jpg
Znaczek JMU, ich drużyna sportowa nosi nazwę Dukes, w celu upamiętnienia jednego byłych dyrektorów szkoły 

piątek, 16 listopada 2012

Planowanie, czyli podstawa udanej wyprawy

Niektórzy zapewne powiedzą, że planowanie podróży to niepotrzebne zajęcie, że najciekawsze wyprawy to te 'na spontanie'. Inni powiedzą, że planowanie jest strasznie nudne. A ja to lubię;-)


poniedziałek, 29 października 2012

8/08/2011 Independence City - Philladelphia

Kolejnego dnia naszych pięknych wakacji wybraliśmy się z Balazsem, Istim i jeszcze jednym supervisorem, którego imienia nie wspomnę (bo zapomniałam:-P) do kolebki amerykańskiej niepodległości - Filadelfii. Nie była to tak daleka podróż jak do Atlantic City, więc wyruszyliśmy z samego rana.



niedziela, 21 października 2012

27/28.08.2011 Huragan Irene

Koniec sierpnia 2011, w Faktach grzmią: "Huragan Irene zbliża się do wybrzeży Stanów Zjednoczonych i uderzy w Waszyngton". Moi rodzice przestraszni dzwonią do mnie i nalegają na skrócenie pracy, byleby uciec z Virginii. Od fundacji, sprawującej nade mną pieczę w USA dostaję maila, abym nie wychodziła z domu i najlepiej schowała się w piwnicy. Koledzy z Węgier dostają od swojej fundacji przerażający nakaz uciekania ze Stanów.
http://i.huffpost.com/gen/338295/HURRICANE-IRENE-PATH-2011-NOAA-2.jpg

niedziela, 14 października 2012

Trzy gwizdki i skok, czyli właściwie po co my tam siedzimy

Kiedy widzisz niebezpieczeństwo i musisz opuścić stanowisko celem udzielenia pomocy sygnalizujesz to innym ratownikom oraz użytkownikom basenu za pomocą trzech krótkich gwizdów. Taka jest teoria, a jak rzecz wygląda w praktyce?
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e1/Fox-40-whistle.jpg

środa, 10 października 2012

Ashburn Village Lakes

Największy z basenów Ashburn Village i najbardziej popularne miejsce spotkań miejscowych nastolatków. A nastolatki plus znajdująca się tam trampolina oznaczają kłopoty.

Autorem tego zdjęcia jest Kemal - nasz turecki przyjaciel, również ratownik - manager pracujący na Lakesach

niedziela, 7 października 2012

Friendship

Łatwo nawiązuję kontakty, ale kiedy wkracza bariera językowa może być problem. Jednak my kobiety, rozumiemy się często bez słów:-)

Ja i Shelby na Woodsach. Pojechałyśmy po procy porobić sobie sweet focie;-)

środa, 3 października 2012

Co ciekawego można znaleźć w basenie 2011

Lansdowne leży dosłownie po drugiej stronie autostrady od Ashbourn Village, ale przedstawiciele fauny odwiedzający basen zupełnie inni. W tym roku można było się natknąć na szczurka w skimmerze, żaby należały do rzadkości. Ja najczęściej znajdywałam dziecięce zabawki blokujące przepływ wody, ale i inne ciekawe rzeczy można było znaleźć.



niedziela, 30 września 2012

Co robić w wolny wieczór na odludziu

Codzienna praca była bardzo wyczerpująca i po powrocie do domu najczęściej miałam ochotę po prostu iść spać. Jednak trochę rozrywki każdemu jest potrzebne i o dziwo nie jestem tu wyjątkiem. Postanowiłam zatem sporządzić listę rzeczy, które można robić w wolny wieczór, kiedy się jest na maksa zmęczonym i mieszka na odludziu;-)

Burger Queen i nowy California Whopper z zielonym czymś w środku. Nie mówię o sałacie.

czwartek, 27 września 2012

24/25.07.2011 Atlantic City, NJ

Mieliśmy niesamowity komfort pracowania ile dusza zapragnie i brania dnia wolnego kiedy nam pasuje. Korzystaliśmy więc z tego do granic możliwości i przez 3 miesiące wzięliśmy tylko 3 dni wolne. Nie można jednak powiedzieć, że zajmowaliśmy się wtedy Nic_Nie_Robieniem, wręcz przeciwnie, urlop był bardziej wyczerpujący niż dni pracy. Działo się tak ponieważ jeden z naszych węgierskich przyjaciół był supervisorem i miał samochód, więc w każdy poniedziałek urządzał sobie wycieczkę, na którą zgodził się nas zabierać.

środa, 26 września 2012

Lokatorzy czyli miłość polsko-bułgarsko-rosyjsko-węgierska

Vladimira, Gabriela, Sonia i Alisa - nasze wspaniałe lokatorki. Mira i Gabi z Bułgarii, Sonia i Alisa z Rosji. Wszystkie płynnie mówiące po angielsku, więc z dogadaniem się nie było problemu. Może poza ustaleniami dotyczącymi sprzątania - takich prosiaków jak Rosjanki nigdy nie spotkałam i podejrzewam, że nigdy nie spotkam. Czy spanie ze wszystkimi swoimi ubraniami w łóżku i niesprzątanie swojej łazienki chyba nigdy jest wystarczająco okropne? Jak kogoś to nie przekonuje, to jeszcze mogę parę przykładów podać, ale to już prywatnie, bo nie będę wszystkich narażać na czytanie o tym. Poza tym dziewczyny bardzo wesołe i sympatyczne, od razu złapaliśmy dobry kontakt. Po jakimś czasie do naszej paczki dołączyli Węgrzy w imponującej liczbie 6 potężnych chłopów, którzy oprócz bardzo dobrego angielskiego charakteryzowali się poczuciem humoru i pogodą ducha. Mieszkali w bloku obok, więc ogólnie wieczory mieliśmy wesołe. Co prawda ja z Kamilem nie mieliśmy tyle zdrowia, żeby codziennie siedzieć do rana z nimi nad piwem, ale często wspólnie się bawiliśmy, czego dowodem są załączone zdjęcia:-) [fotki nie mojego autorstwa, nie mam pojęcia czyim aparatem]

Gabi, K. Mira i ja na Pool Party

sobota, 22 września 2012

Dzień z życia Pool Manager'a

Wersja normal.
Pobudka o 8, o ile nie mam w planach skypowania z rodzicami (wtedy na nogach już o 7). Śniadanie czyli tosty z chleba wieloziarnistego plus kawa z ekspresu, z bitą śmietaną i syropem. Szybkie kanapki do pracy, rower pod pachę i jedziemy.

środa, 19 września 2012

Asburn Village Woods

Basen Kamila. Najlepszy basen. Cichy, spokojny, mało ludzi. Można spokojnie pływać nie bojąc się wpadnięcia na kogoś, kto lubi sobie postać w basenie. 

wtorek, 18 września 2012

Ashburn Village Mills

W 2010 roku pracowaliśmy jako szeregowi ratownicy. Rok później mieliśmy wybór: albo pracę na ukochanym Lansdowne we dwójkę w pełnym wymiarze godzin za niską stawkę lub awans na stanowisko manager'a basenu, wyższą stawkę, co najmniej 50 godzin i inny basen. Co nas przekonało do opcji drugiej to fakt, że mieliśmy pracować oddzielnie, co pozytywnie wpłynęło na nasze relacje:-)

poniedziałek, 17 września 2012

05/2011 welcome back

Wylądowaliśmy na Washington Dallas IAD razem z wielką grupą polskich uczestników Odysei Umysłu, więc zrobił się godzinny zator przy okienkach z urzędnikami emigracyjnymi. ( właściwie to nie wiem jak nazywa się funkcja, która te osoby pełnią, wypytują o cel podróży i 'takie tam') W końcu udało nam się odebrać nasze wirujące walizki i ruszyliśmy do wyjścia. Tym razem nie zadeklarowaliśmy posiadania mięsa, wiec przez nikogo nie zatrzymani poszliśmy "pod budki telefoniczne". Gdy zobaczyłam po roku znajome miejsce, łza mi się w oku zakręciła. Wiem, jestem dziwna, ale taka sentymentalna ze mnie osoba:-)

http://en.wikipedia.org/wiki/Washington_Dulles_International_Airport

czwartek, 13 września 2012

Przygotowania do drogi

Z bagażem doświadczeń z poprzedniego roku, pakowanie walizki na kolejny wyjazd nie przysporzyło mi wiele kłopotu. Tym razem nie wzięłam praktycznie nic...

poniedziałek, 10 września 2012

Home, sweet home.

Mądre przysłowie mówi "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". Gdańsk jest moim miejscem na Ziemi, pomimo tylu wad, które zamiast być usuwane, mnożą się w zastraszającym tempie, tu chcę mieszkać i żyć na co dzień. Na wakacje jednak wybieram USA:-)
Po powrocie wiedziałam, że chcę tam wrócić. Zwiedziliśmy East Coast, marzył mi się Wild Wild West. Trzeba był tylko się zastanowić, czy nadal chcemy pracować jako ratownicy. Po przejrzeniu wielu stanowisk postanowiliśmy odnowić kontrakty ze starym pracodawcą. Bycie ratownikiem nie jest moją zawodową ambicją, ale spośród wszystkich wakacyjnych stanowisk, uważam je za najlepsze dla mnie. Nie chciałam być kelnerką, ani sprzątać w hotelu, praca w parku rozrywki może byłaby fajna, ale naciskanie guzika START przez cały dzień na kolejce górskiej to mało rozwijające zajęcie, do tego mało płatne. W związku z tym, że latem 2010 nasz pracodawca był bardzo z nas zadowolony, zaproponował nam współpracę na odrobinę innym stanowisku, w większym wymiarze godzin i lepiej płatną. Przesądziło to sprawę i podpisaliśmy kontrakty na stanowisko Pool Manager :-)


Trzeba było 'jedynie' zdać wszystkie egzaminy w połowie maja zamiast w połowie czerwca i byliśmy gotowi do drogi:-)

sobota, 1 września 2012

24/25.09.2010 Pożegnanie ze Stanami (tylko na 8 miesięcy;))

Ostatni wieczór był ciężki. Wyszliśmy na pokład podziwiać ocean nocą i pogapić się ze smutkiem w fale. Kończył się rejs, kończyły się Stany, kończyła się przygoda. Byliśmy zmęczeni podróżowaniem, to prawda, ale rejs i możliwość nietroszczenia się o nic dodała nam sił. Z drugiej strony wracaliśmy do rodziny, do przyjaciół do polskiego jedzenia a CHLEBA przede wszystkim! We wszystkim trzeba szukać dobrych stron, prawda?;-)


23.09.2010 Bahamas Cruise 3. Day: Great Stirrup Cay

Słodkiego lenistwa nigdy za wiele. Z samego rana po wyjściu na pokład naszym oczom ukazała się mała, bezludna wyspa, w całości należąca do naszego armatora. Statek stał w sporej odległości od brzegu, a ponieważ nie było tam portu, na wyspę można się było jedynie dostać wsiadając na mały (w porównaniu z naszym wycieczkowcem) stateczek, który wyrzucał turystów prosto na plażę. 

piątek, 31 sierpnia 2012

22.09.2010 Bahamas Cruise 2. Day: Paradise Island

To popołudnie było jednym z bardziej szalonych i niebezpiecznych podczas całego rejsu. Zdjęcia ani filmy zupełnie nie oddają dramaturgii tego miejsca, ani siły żywiołu z jakim było dane nam się zetknąć. Ciężko mi będzie również to odpowiednio opisać, ponieważ żaden ze mnie Stephen King ani nawet J.K. Rowling, a właśnie takiego kunsztu bym potrzebowała, aby przekazać emocje towarzyszące tej wyprawie na plażę. Powiem tak - wychowałam się nad morzem i niestraszne mi morskie fale (choć "obca morska mi robotaaaa"), ale nie doceniałam potęgi tego żywiołu. Od tamtego dnia, mam większy respekt przed wodą.


niedziela, 26 sierpnia 2012

22.09.2010 Bahamas Cruise 2. Day: Nassau Snorkeling

Dzień drugi naszego rejsu. Jesteśmy na niedużej wyspie New Providence, gdzie znajduje się największe miasto i stolica Bahamów - Nassau. Oprócz wydawania pieniędzy na drinki, można było zamówić fakultatywne wycieczki, między innymi pływanie z delfinami, snorkeling, nurkowanie.


niedziela, 19 sierpnia 2012

21.09.2010 Bahamas Cruise 1 Day: Freeport

Pierwszego dnia naszego rejsu przycumowaliśmy do nabrzeża Freeport na wyspie Grand Bahama. Jest to jeden z bardziej znanych kurortów i jednocześnie strefa wolnocłowa. Postanowiliśmy wybrać się najpierw na plażę a później wstąpić do centrum i kupić 'pamiątki'. Wyspy Bahama mają swoją walutę, ale bez problemu można płacić dolarami amerykańskimi. Kurs dolara bahamskiego do dolara amerykańskiego jest właściwie w stosunku 1:1, a ceny niskie, więc byliśmy bardzo szczęśliwi, że już nie ma tip - monsterów i nikt od nas kasy nie wyciąga.


wtorek, 14 sierpnia 2012

20.09.2010 Through Hell to Paradise

Przyszedł czas pożegnania z Miami i wielkimi krokami zbliżała się chwila powrotu do domu. Z jednej strony byliśmy bardzo zmęczeni podróżą, z drugiej nie mogliśmy się doczekać ostatniego etapu naszej wyprawy, czyli rejsu na Bahamy.
http://directlinecruises.com/cruise-ships/norwegian-cruise-line-sky/

19.09.2010 Key West

Czekała nas całodzienna wycieczka busem do najbardziej na południe wysuniętego na południe fragmentu Stanów Zjednoczonych. Dodać też trzeba, że z Kuby do Stanów jest najbliżej właśnie na Key West.




niedziela, 12 sierpnia 2012

18.09.2010 Plaża surferów

Ile można leżeć na piachu na tej samej plaży? Z doświadczenia wiem, że jak jest zaraz pod domem to można całe wakacje ( zgadnijcie gdzie jestem edytując tego posta ). Jednak jak się jest na wakacjach na drugim krańcu świata, to chce się zobaczyć wszystko. Dlatego byliśmy na naszej North Beach, pojechaliśmy na South Beach i w poszukiwaniu dużych fal na Surfside Beach.


niedziela, 5 sierpnia 2012

18.09.2010 Miami Everglades

Naładowaliśmy przez te parę dni baterie i w końcu zaczęło nam się nudzić. Podliczyliśmy finanse i stwierdziliśmy, że na jeszcze dwie wycieczki nas stać. Bardzo chcieliśmy zobaczyć Key West, rozważaliśmy wyjazd do parku rozrywki i bagna. Zdecydowaliśmy, że odpuścimy Disneyland, w końcu już duże z nas dzieci;-)

niedziela, 22 lipca 2012

17.09.2010 Ocean Drive, czyli do you like my swag?

Mieszkaliśmy w mniej popularnej części Miami Beach czyli North Beach. Wszędzie rozpoznawaną i bardziej uczęszczaną jest South Beach, gdzie przebiega najmodniejsza ulica miasta, czyli Ocean Drive.
http://www.placeforholidays.com

niedziela, 15 lipca 2012

16.09.2010 Życie na walizkach, czyli jedzenie w Burger Kingu z bezdomnymi ...

Jak przystało na prawdziwych studentów staraliśmy się żyć oszczędnie. Nocując w hostelach nie mogliśmy liczyć na pyszny obiadek w hotelowej restauracji, stołowaliśmy się na mieście. Jednego dnia szliśmy do knajpy na obiad i wydawaliśmy 15-20$ na głowę, innego szliśmy do Burger Kinga, tuczyliśmy się Diet Coke i Whooperami, ale nasze portfele (a właściwie karty...) też pozostawały stosunkowo grube, bo wydawaliśmy 6-8$ per persona. Na dłuższą metę takie życie miałoby nieprzyjemne konsekwencje w postaci stania się wielkim tłustym prosiakiem, ale tydzień niezdrowego jedzenia nie powinien był nam zaszkodzić (aż tak bardzo). 
http://www.burgerking.com.pl/menu/burgery/whopper.html

niedziela, 8 lipca 2012

16.09.2010 Welcome to Miami!

W końcu nasze wakacje zaczęły wyglądać jak prawdziwe wakacje! Najpierw 3 miesięczna harówka, później ponad tydzień na walizkach zwiedzając kolejne miasta. W końcu jednak przyjechaliśmy do raju, gdzie jedyną atrakcją były piaszczyste plaże i słońce. W Miami, o ile mi wiadomo nic więcej nie ma, żadnej ciekawej architektury, N I C. Całe dwa dni postanowiliśmy spędzić na słodkim Nic_Nie_Robieniu, wygrzewaniu się na piachu, rzucaniu się w fale oceanu i lansowaniu się na Ocean Drive.



niedziela, 1 lipca 2012

15.09.2010 Miami, nasz hostel

Przez całe wakacje byliśmy przyzwyczajeni do wysokich temperatur, oraz do palącego słońca. Pierwszy tydzień naszej podróży po Stanach był już chłodniejszy, odwiedziliśmy północne stany, których klimat, ze względu na swoje położenie geograficzne można przyrównać do klimatu w Polsce (mowa o temperaturach w Bostonie, były one zbliżone do takich, jakie panują u nas we wrześniu). Nic jednak nie przygotowało nas do żaru jaki lał się na nas z nieba, gdy wyszliśmy z terminalu lotniska w Miami.

niedziela, 24 czerwca 2012

14/15.09.2010 Waszyngton DC po raz ostatni

Każdy nocleg mieliśmy dokładnie rozplanowany. Aby zaoszczędzić kasy & czasu postanowiliśmy noc z 13 na 14 września spędzić w pociągu. Jak można było zobaczyć na zdjęciach nie były to w żadnym wypadku wagony sypialne, ale na dyskomfort też nie mogliśmy narzekać. Względnie wyspani przyjechaliśmy do Waszyngtonu Amtrakiem i udaliśmy się do Georgetown, do mieszkania koleżanki Łukasza, w którym mieliśmy przenocować. 

niedziela, 17 czerwca 2012

13.09.2010 Freedom Trail

Freedom Trail to 4 kilometrowa trasa, wytyczona przez czerwoną linię na chodniku. Wygląda to bardzo ciekawie i fajnie się zwiedza podążając za nią. Z drugiej jednak strony zabytki, które się przy tej ścieżce znajdują nie są już tak interesujące:P Przeszliśmy całą trasę, podczas której znajduje się 16 points of interest (POI). Jedynie parę uznaliśmy za godne sfotografowania i zapisania w pamięci jako 'średnio ciekawe' ;-)

Źródło: http://static.travel.usnews.com/images/destinations/23/freedom_trail.jpg

niedziela, 10 czerwca 2012

13.09.2010 Black Heritage Trail: Beacon Hill

Jak już wspominałam cała nasza wyprawa do Bostonu była jedną wielką improwizacją. Nie mieliśmy przygotowanego planu, przewodnika, jedynie nocleg i bilet z powrotem do DC. Jedyne co nas ograniczało to czas, ale dzięki pewnej dozie szczęścia i zdrowego rozsądku udało nam się zobaczyć wszystko, co było warte zobaczenia [zgodnie z moją wiedzą na dzień dzisiejszy:P]. Bodajże w hostelu zgarnęliśmy parę broszur informacyjnych i tak urodził się nasz plan zwiedzania Bostonu. Najważniejszym punktem był Harvard, ale jak się okazało później, wartym odwiedzenia i zapamiętania miejscem była również historyczna dzielnica Beacon Hill.

czwartek, 7 czerwca 2012

13.09.2010 MIT

MIT, to nie bajka, tylko ciężka praca i pot studentów. Massachusetts Institute of Technology to jedna z najbardziej znanych uczelni technicznych na świecie, więc jak przystało na prawdziwych inżynierów postanowiliśmy zobaczyć ten przybytek wiedzy i porównać z naszą kochaną Politechniką Gdańską.

niedziela, 20 maja 2012

13.09.2010 Harvard

Wstajemy rano bez pośpiechu, mamy cały dzień na zwiedzenie Bostonu. Musimy się wymeldować z pokoju i zostawić gdzieś bagaże. Mamy do wyboru dworcowe skrytki, lub przechowalnia bagaży w naszym motelu. W końcu wsiadamy w tramwaj i ruszamy w kierunku Cambridge i Harvardu. Po drodze chcemy jeszcze zahaczyć o MIT (Massachusetts Institute of Technology). Następnym krokiem było Beacon Hill, czyli najstarsza dzielnica Bostonu i Freedom Trail, łączący główne atrakcje turystyczne tego miasta.

niedziela, 13 maja 2012

12.09.2010 Boston nocą

Mieliśmy wielkie plany a mało czasu, zatem zamiast spać chodziliśmy zwiedzać:P Zresztą uważam, że każde miasto trzeba zobaczyć nocą i za dnia. Kiedy miasto jest rozświetlone latarniami i kolorowymi neonami ma swój niepowtarzalny klimat. Wsiedliśmy zatem w tramwaj zielonej linii i ruszyliśmy przed siebie bez specjalnego celu, po prostu pokręcić się po mieście.

niedziela, 6 maja 2012

12.09.2010 czyli dlaczego Bostończycy nie mówią po angielsku?

Po przyjeździe do Bostonu nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do zamówionego wcześniej motelu. Jak w każdym mieście, tak i w Bostonie funkcjonuje metro, jednak trzeba przyznać, że jest wyjątkowe pod paroma względami. 


niedziela, 29 kwietnia 2012

12.09.2010 Podróż do Bostonu

I ruszyliśmy dalej;-) Nowy Jork nie przypadł nam wtedy do gustu ( co oczywiście nie oznacza, że żałujemy jakiegokolwiek dnia tam spędzonego, a z perspektywy czasu uważam, że NY był fantastyczny i naprawdę warto tam pojechać:P) i jedziemy na północ w poszukiwaniu przygód w Bostonie.


sobota, 21 kwietnia 2012

Times Square Toys 'R' Us

Czy wspominałam już, że na Times Square byliśmy każdego wieczora? ;-) Jednego dnia odwiedziliśmy sklep M&M's a następnego zaciągnęłam chłopaków do sklepu z zabawkami.
Źródło: http://www.nywthattodo.com/wp-content/uploads/2011/09/Toys-R-Us-Times-Square.jpg

czwartek, 22 marca 2012

11/12.02.2010 Central Park

Na zwiedzenie Central Park przeznaczyliśmy większość dnia. Central Park to najczęściej odwiedzany miejski park w Stanach, nie znam osoby, która nie wiedziałaby co to za miejsce;-) Dlaczego cały dzień? Ano dlatego, że park ma powierzchnię 341 ha i jest większy od Watykanu czy Monako. Wyruszyliśmy z samego rana, bo w planach było jeszcze odwiedzenie Harlemu i teatru Apollo.

niedziela, 18 marca 2012

11.02.2010 Harlem

Po Central Parku postanowiliśmy odwiedzić dzielnicę Harlem i zwiedzić znany klub Apollo. Apollo Theater to jedna z najstarszych i najbardziej rozpoznawanych scen muzycznych w USA. Swoje kariery rozpoczynali tam w Amateur Nights takie sławy jak Ella Fitzgerald, Billy Holiday, James Brown, Stevie Wonder, Aretha Franklin, Mariah Carey czy Jimi Hendrix. Do dziś organizowane są tam koncerty światowych gwiazd sceny muzycznej. Bardzo chciałam zobaczyć to miejsce, szczególnie, że naczytałam się o nim dużo w muzeum Historii Ameryki. 

Nie przewidywałam jednak, że będzie to tak niebezpieczna podróż. Jak już wspomniałam, Apollo Theater leży w Harlemie, czyli dzielnicy gdzie przeważająca liczba mieszkańców jest czarnoskóra. Podróżowaliśmy w czwórkę, ale zaraz po wyjściu z metra poczuliśmy się nieswojo, jakbyśmy przyjechali do zupełnie innego miasta, do innej bajki. Nie wiem czy to była tylko nasza wyobraźnia, ale chyba nie, skoro wszyscy mieliśmy wrażenie, że wyróżniamy się w tłumie i ludzie patrzą na nas niechętnym wzrokiem. Zmieniła się architektura, z uroczych szeregowych domków na szare wysokie bloki. Samochody też inne, starsze, z powybijanymi szybami. Mnóstwo ludzi na ulicach, rozstawione kramy z jakimiś paciorkami, sprzedający płyty z muzyką. Ludzie inaczej poubierani, faceci to wersje fifty-centów z krokiem w kolanach, kobiety jakoś tak etnicznie w długie wzorzyste sukienki. W grupkach stoją młode wyrostki, bałam się że nas zaraz zaczepią. Do przejścia mieliśmy tylko kawałek, ale cały czas mamy wrażenie, że wszyscy nas obserwują, ja trzymam kurczowo torbę z kamerą. Doszliśmy w końcu do Apollo, lecz klub był zamknięty. Zrobiliśmy zatem szybkie zdjęcie i praktycznie uciekliśmy, szczególnie, że już było mocno po południu i robiło się szaro. To było jedyne miejsce podczas naszej podróży, którego bym nie odwiedziła, gdybym mogła cofnąć czas.

czwartek, 15 marca 2012

11.09.2010 Nowy Jork nocą

Traf chciał, że planując podróż ustaliliśmy datę pobytu w Nowym Jorku na 9 rocznicę ataku na WTC. Nie zrobiliśmy tego specjalnie, zorientowaliśmy się chyba po zakupie biletów na autobus (bądź ktoś nam powiedział, nie pamiętam). Skoro jednak byliśmy w mieście, nie sposób było oprzeć się chęci zobaczenia tego widowiska. 

niedziela, 11 marca 2012

M&M's Store, czyli orzeszek mnie kręci!

To było niesamowite doświadczenie. Dlaczego nie ma takich miejsc w Polsce? A może są, a ja o nich nie wiem? Tak czy inaczej przedstawiam trzy - kondygnacyjny sklep M&M's, który zaopatrzony był chyba w każdy gadżet jaki można sobie wymarzyć, opatrzony logiem ukochanych słodyczy. Mnóstwo turystów, każdy coś kupuje, wybiera, przebiera, część (tak jak my) zwiedza. Biznes się kręci i wszyscy zadowoleni;-)
Jak to wszystko wyglądało? Ano tak:


czwartek, 8 marca 2012

10.09.2010 Spacer po żeliwnym SoHo, Dolny Manhattan

Tytuł posta wzięty prosto z  National Geographic  "Nowy Jork" nie bez przyczyny, ponieważ w tym przypadku obraliśmy dokładnie trasę sugerowaną w przewodniku. SoHo to skrót of South of Houston [Street] i jest to dzielnica galerii sztuki, sklepów z antykami i modnych restauracji. W latach 70. XX w. była to biedna dzielnica, która przyciągnęła artystów niskimi cenami czynszów i żeliwnymi schodami przeciwpożarowymi, na których malarze mogli tworzyć swe dzieła. W związku z zainteresowaniem, ceny poszły w górę i artyści się wyprowadzili. Jednak nadal SoHo jest kojarzone ze sztuką i może się pochwalić dekoracjami żeliwnymi zaliczanymi do najpiękniejszych w mieście.

piątek, 2 marca 2012

Cuda w metrze

Przeglądając zdjęcia do bloga natrafiam na jakieś i od razu przypomina mi się jakaś historia z nim związana, bądź po prostu miłe wspomnienia. Dlatego też często do nich wracam. Niestety moje zbiory nadal istnieją tylko  na dyskach, może kiedyś uda mi się je wywołać?;-)

czwartek, 16 lutego 2012

10.09.2010 Washington Square Park

Czy wspominałam już o naszym pechu do renowacji? Wszędzie gdzie pojechaliśmy coś było zamknięte lub zasłonięte w celach remontowych. Taki już los;-) Gdy w przewodniku zobaczyłam stronę poświęconą parkowi na placu Waszyngtona byłam oczarowana. Pięknie kwitnące drzewa owocowe, alejki, dużo ludzi. Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że park jest w przebudowie i wszystkie rośliny zasłonięte są płotami... Na szczęście największa atrakcja, czyli łuk Waszyngtona stał dumnie nienaruszony i niczym nie zasłonięty. 


Naprzeciwko tego małego Łuku Triumfalnego znajduje się duża fontanna dająca orzeźwienie w upalne dni. Z moich obserwacji wynika, że fontanny cieszą się zainteresowaniem turystów i ... bezdomnych. W każdej mijanej dużej fontannie moczyli się ludzie, leżeli na ławkach ustawionych dookoła. Bezdomność to duży problem amerykańskich miast, a przynajmniej ludzie żyjący na ulicy są bardziej widoczni niż w Polsce. 
Park Waszyngtona to miejsce spotkań studentów z racji położonego niedaleko Uniwersytet Nowojorski. Tereny na zachód od parku to Greenwich Village, czyli jedne z najdroższych mieszkań, kojarzone z pisarzami i poetami. Mieszka tam między innymi Richard Gere;-)

10.09.2010 Flatiron Building - spacerem po Środkowym Manhattanie

Po przewietrzeniu uszu na 86 piętrze Empire State Building ruszyliśmy w trasę zaplanowaną dzięki fantastycznemu przewodnikowi po Nowym Jorku, wydanemu przez National Geographic (po polsku). Co prawda nie wybraliśmy żądnej z proponowanych tras, lecz połączyliśmy najbardziej polecane punkty bedekera  i wyszła nam ciekawa przechadzka po Manhattanie.

niedziela, 12 lutego 2012

10.09.2010 Empire State Building

Kolejny dzień zwiedzania zaczynamy na Empire State Building. Pomimo drogich biletów (20$) decydujemy się wdrapać na 86 piętro i podziwiać panoramę miasta z tarasu widokowego. Jest raczej chłodno, jak zwykle wieje (szczególnie na wysokości ponad 300 metrów). Jedziemy szybką windą i hop, na taras widokowy. 


czwartek, 9 lutego 2012

09.09.2010 MacLaren's pub (McGee's)

Nie jestem wielką fanką serialu How I Met Your Mother, ale mieszkając trzy miesiące z chłopakami, którzy znali na pamięć dialogi, nie miałam wyboru i większość odcinków obejrzałam ("Magda, to jest najlepszy odcinek - musisz go obejrzeć!"). Do śniadania, do obiadu, w czasie wolnym, zawsze znalazł się moment na zobaczenie jednego odcinka. Jadąc do Nowego Jorku z wielkimi fanami Barney'a Stinsona musieliśmy koniecznie odwiedzić McGee's pub, czyli pierwowzór MacLaren's pub, legendarnego baru w którym bohaterowie spędzają dużo czasu.

niedziela, 5 lutego 2012

09.09.2010 Brooklyn Bridge

Jest rok 1867. Pewien szalony inżynier ma wizję wzniesienia pierwszego na świecie stalowego mostu wiszącego, łączącego Manhattan z Brooklynem, mającego długość 1130 metrów. W jaki sposób dokonali tego XIX wieczni budowniczowie nie mam bladego pojęcia, chociaż płaskorzeźby znajdujące się na moście i upamiętniające te czasy przybliżają użyte metody. [zobaczcie na filmie] Pomimo tego, że most nie jest w najlepszej kondycji, ponieważ jest obdrapany i brudny, to można stamtąd docenić urodę Manhattanu. Dzielnica Finansowa jest widoczna w całej okazałości i faktycznie robi wrażenie. Oczywiście będąc tam na miejscu nie doceniłam uroku mostu, chyba byłam zbyt sceptycznie nastawiona.


piątek, 3 lutego 2012

09.09.2010 Wall Street

Najlepiej się czuję, kiedy mam wszystko zaplanowane, dlatego wieczór przed rozpoczęciem zwiedzania Nowego Jorku spędziłam nad przewodnikiem ustalając wszystkie szczegóły. W tak krótkim czasie, jaki mieliśmy spędzić w NYC nie dało się zobaczyć wszystkiego, zatem musieliśmy dojść do kompromisu, na co poświęcić swój czas. Bieganie po mieście z wywieszonym ze zmęczenia jęzorem też nie wydawało nam się najlepszym pomysłem, ale chcieliśmy wykorzystać dzień do maksimum i zobaczyć jak najwięcej. Z perspektywy czasu uważam, że optymalnie rozplanowaliśmy czas, nie zmieniłabym ani jednej rzeczy;-) 
Pierwszy dzień zaczęliśmy od południowego krańca wyspy, powoli przemieszczając się w górę. Po zejściu z pokładu statku trochę zgłodnieliśmy, zatem zatrzymaliśmy się przy jednej z wszechobecnych budek z hot-dogami. Niestety smak parówki był okropny, nie wiem z jakiego (i czy w ogóle) mięsa była zrobiona, ale zdecydowanie nie były to najlepiej wydane $2. Mogę jednak powiedzieć, że próbowałam jednego z symboli Nowego Jorku:P

wtorek, 31 stycznia 2012

09.09.2010 Ellis Island

Wyobraźcie sobie co czuli emigranci z Europy przypływając do Nowego Jorku. Wpływają do portu, a tam wita ich monumentalna Statua Wolności. Po miesiącach podróży w okropnych warunkach, braku higieny i porządnego wyżywienia w końcu dopływają do bram raju. Jednak nie wszystkim dane jest zacząć nowe życie w Nowym Jorku. Aby zapobiec epidemii ludzie wysadzani są na malutkiej wyspie Ellis u wybrzeży Nowego Jorku i tam poddawani kontroli. Imigrantów było naprawdę wielu, badający lekarze mieli 6 (słownie sześć!) sekund na przebadanie delikwenta, czy nie przywozi jakiejś zaraźliwej, śmiertelnej choroby. I tak przez wiele wiele lat, dzień w dzień.

niedziela, 29 stycznia 2012

09.09.2010 Liberty Island

Wymęczeni podróżą padliśmy dosyć wcześnie spać, aby następnego dnia rzucić się w wir zwiedzania. Zamówiliśmy przez internet bilety i z samego rana pojechaliśmy metrem na południowy kraniec wyspy Manhattan, do Battery Park. Stamtąd odpływają promy wycieczkowe do Liberty Island i Ellis Island.