poniedziałek, 23 grudnia 2013

Merry Christmas Everyone!

Podsumowań roku robić nie będę, bo najciekawsze fragmenty roku 2013 dopiero przede mną do opisania, więc aby jakoś zaakcentować ten świąteczny czas posłużę się amerykańskim ambasadorem w Warszawie;-)


Wszystkiego najlepszego!;-)

środa, 4 grudnia 2013

Lenistwo

Ależ to lenistwo wykańcza człowieka ;-( Mam już w głowie plan wszystkich kolejnych postów o Hawajach, jednak przeszkodą nie do przejścia w listopadzie okazał się brak zdjęć na dysku... Bo jak tu pisać o rajskiej wyspie (wyspach) bez fotografii? A to, że zdjęcia leżą sobie dwa metry dalej, ale dobranie się do nich wymaga odłączania jakichś dziwnych kabli od jednego komputera i przyłączania do mojego (pewnie skończyłoby się wołaniem taty do pomocy) no to postów nie ma. No ale moje postanowienie adwentowe to napisać trochę na blogu no i magisterki (a właściwie magisterek, no bo ja przecież dwie zaplanowałam) też trochę napisać. Więc jak w końcu zacznę, to szybko nie skończę. Uff.

wtorek, 5 listopada 2013

Coupons, coupons

Do napisania dzisiejszego postu zainspirowało mnie to, co znalazłam podczas "sprzątania portfela" (Hej, czy tylko ja co jakiś czas mam w portfelu nagromadzoną taką ilość biletów, paragonów i innych śmieci, że nie mogę go domknąć? A z roku na rok kupuję co raz większy portfel:P)


czwartek, 31 października 2013

Czeki walutowe

----------------------- Aktualizacja 01-03-2014-------------------------
Niestety informacje dotyczące oferty banku Millenium są już nieaktualne, innych jeszcze nie weryfikowałam. Millenium to kolejny bank, który wycofuje się z realizacji czeków dolarowych.
Warto zajrzeć do posta Czeki walutowe vol. 2
--------------------------------------------------------------------------------

Pod wpływem chwili zdecydowałam się napisać ten post, ponieważ wiem jak teraz ciężko znaleźć jest tani bank realizujący czeki walutowe (w takiej postaci dostaję wynagrodzenie ze Stanów, którego nie zdążyli mi dosłać). Przez poprzednie trzy lata korzystałam z usług ING i byłam bardzo zadowolona, jednak w czerwcu tego roku zaprzestali realizacji czeków, więc musiałam znaleźć nowy bank.

środa, 30 października 2013

31.07.2013 Luray Caverns

Mieliśmy jechać na plażę, jednak prognoza pogody dla Ocean City, MD nie była zbyt przychylna. Jak zwykle długoterminowa obiecywała piękne słońce, ale dzień przed diametralnie się zmieniła. Zrobiliśmy zatem plebiscyt na basenie, co robić w dzień wolny. Padały różne pomysły, najczęściej leżenie na kanapie (nikt nie mógł pojąć, jak przy tak wymagającym tygodniu pracy mamy jeszcze siłę gdzieś jeździć), albo zakupy w Tysons Corner lub Leesburgu.
Jednak my chcieliśmy jechać dalej i zobaczyć więcej, wytyczyliśmy więc trasę w Appalachy, a dokładniej na drogę Blue Ridge Parkway.
Niektóre pomysły naszych ratowników nam się spodobały i do planu włączyliśmy zwiedzanie jaskiń i odwiedzenie uniwersyteckiego miasta - Charlottesville, gdzie żyją i bawią się studenci UVA. Cała trasa wynosiła ponad 400 mil, ale co, my nie damy rady?;-)

Mapa wygenerowana przez maps.google.com

piątek, 25 października 2013

Taxation without representation

W XVIII wieku zwrot "no taxation without representation" odnosił się do sytuacji kolonii brytyjskich, które pomimo obowiązku płacenia podatków na rzecz Zjednoczonego Królestwa nie miały swoich przedstawicieli w Parlamencie. Prawie 300 lat później sytuacja się powtarza, choć zaangażowane są tylko Stany Zjednoczone i tereny im podległe.
Autor : David/ CC by 2.0

czwartek, 24 października 2013

12.06.2013 wycieczka na Kapitol

Pierwszy dzień wolny wykorzystaliśmy na wyprawę do DC. W sumie nie powinnam tego nazywać 'wyprawą' bo sugeruje to jakąś długą podróż, a my przecież mieszkaliśmy zaraz przy stacji metra! 20 minut i byliśmy pod Wielką Pałką czyli jak niektórzy nazywają Washington Monument. Hej, i zgadnijcie co? Oczywiście był w remoncie...

Ale naszym głównym celem był Kapitol. Trzy lata temu nie wiedzieliśmy, że można go zwiedzać, dwa lata temu byliśmy za późno i zamknęli. Do trzech razy sztuka i w tym roku znów stanęliśmy u bram Kapitolu;-)

Stare, ale jare. 2010 rok na zielonej trawce przed Kapitolem.

czwartek, 3 października 2013

27-28.09.2011 Hollywood & Beverly Hills

Los Angeles to najbardziej liczne miasto w Kalifornii i drugie pod względem liczebności miasto w Stanach (zaraz po Nowym Jorku i przed Chicago). Termin Los Angeles referuje tak naprawdę do aglomeracji miejskiej skupiającej małe miasta, jak np Beverly Hills. Los Angeles zamieszkuje prawie 4 miliony mieszkańców i jest to najbardziej zróżnicowane etnicznie miasto w USA.

Co koniecznie trzeba zobaczyć w Mieście Aniołów? Tak naprawdę to nic, bo nic ciekawego tam nie ma.

piątek, 27 września 2013

Jak wisienka na torcie

Uwielbiam owoce. Mogłabym jeść bez końca. Moje ulubione to te letnie, wiśnie, czereśnie, winogrona czy arbuzy. Często amerykanie [mieszkający w tym parku] przynosili nam miski owoców i śmiali się, że my z Kamilem sami możemy je opędzlować. Cóż, taka prawda:P Zresztą w guard roomie nic długo nie mogło leżeć, bo wszyscy duże apetyty mieli, a jak na noc coś w lodówce zostało to w ogóle katastrofa. Ale ja nie o tym.

26.09.2011 Universal Studios, Los Angeles

Nie mam jeszcze zdjęć z tego roku, ale zauważyłam, że historia z 2011 jest niedokończona! Korzystając z okazji i mojego lenistwa (bo powinnam przecież się uczyć do egzaminów) napiszę post (przedostatni!) z Miasta Aniołów.

Los Angeles na początku jawiło się jako miasto, w którym będziemy latać od jednego niesamowitego miejsca do drugiego, bo czasu mało a wspaniałości dużo. Nasz zapał ostudziły nieco rozmowy z naszymi znajomymi z San Francisco, którzy radzili LA ominąć szerokim łukiem. Pod ich wpływem zmieniliśmy nasze plany, upchnęliśmy więcej parków (np Yosemite, o którego istnieniu wcześniej nawet nie wiedzieliśmy!) i wyszło na to, że w LA spędzimy 3 dni.

wtorek, 24 września 2013

plus podatek ...

Polska. Z Mamą w supermarkecie. Jesteśmy tylko przelotem, po siatkę cytryn do wieczornej herbaty. Kasjerka nabija je na kasę i widzę 4,99. Moja Mama podaje Pani okrągłe 5 złotych, a ja prawie na głos mówię "Mamo, przecież to nie wystarczy"...

środa, 18 września 2013

Wspominki

Myślę, że to nie będzie jedyny post z cyklu "wspominki". Mam tak dużo dobrych, zabawnych wspomnień, że muszę się z Wami podzielić! Nie potrafię spisać wszystkiego naraz, więc będzie seria króciutkich postów;-))


Wśród wielu pytań jakie zadawali nam nasi ratownicy pojawiało się jedno, które chyba dziwiło mnie najbardziej.
"Magda, w jakim języku rozmawiasz z Kamilem, po polsku czy po angielsku?"

Biorę to po prostu jako komplement dla naszej znajomości angielskiego, bo naprawdę nie wiem skąd taki pomysł przychodził im do głowy;-)) 

piątek, 16 sierpnia 2013

Niedługo wakacje!

Nasz plan w koncu sie wyklarowal i wyglada nastepujaco.

3 wrzesnia pakujemy sie w samochod i jedziemy do Detroit i Ann Arbor. Nastepnego dnia jedziemy na jeden dzien do Chicago, zwiedzamy ile sie da, wysylamy paczke do Polski i fru z powrotem do DC, prosto na samolot na .... Hawajeeeeee jejejeje:-))))) na Hawajach 10 dni i do z powrotem do Gdanska odleglego o jedyne 11 stref czasowych od Honolulu.




P.S. Przepraszam ze nic nie pisze i nie odpowiadam na komentarze, ale w ciagu ostatnich trzech miesiecy raz, ze nie mialam czasu, a dwa dostepu do normalnego komputera i moich zdjec! Obiecuje, ze jak wrocimy do Polski w polowie wrzesnia to zabiore sie za nadrabianie zaleglosci (zaraz po tym jak zdam wszystkie pozostale egzaminy). Buziaki!!

czwartek, 25 lipca 2013

Bez tytułu, bo aż słów brak

Zasłyszane dzisiaj na basenie. Rozmowa między dwoma ratowniczkami i mną. Ratowniczki bardzo dobrze się znają bo są w tym samym roczniku w szkole.

[K]: This is my sister, she is six year older than me.
[J]: So how old is she?
[Ja]: She is six year older.
[J]: I can't do math.
[K]: She is 21....

15 + 6 uwaga uwaga po studiowaniu matematyki przez ostatnie pięć lat mogę z całą pewnością potwierdzić, że w ciele liczb zespolonych jest to równe 21.

piątek, 12 lipca 2013

Przeprosiny

Bardzo przepraszam, że do nikogo się nie odzywam, że odpisuję po tygodniu, że nie daję znaku życia, a jeśli już to krótkimi zdaniami na facebooku. Żyję w tak odosobnionym świecie, że zapomniałam wysłać życzenia urodzinowe mojej najlepszej przyjaciółce. Następnego dnia tak się wstydziłam, że nie odezwałam się do niej przez całe dwa tygodnie. Do tej pory się wstydzę i siedzę cicho jak mysz pod miotłą. Ona pewnie mnie nienawidzi z całego serca, bo kto zapomina o urodzinach najlepszej przyjaciółki? Jedynym moim wytłumaczeniem jest fakt, że ja od jakiegoś miesiąca nie nadążam z datami, kojarzę tylko dni tygodnia. Ale to marna wymówka, bo o urodzinach się pamięta. Zawsze.

Tym pozytywnym akcentem zakończę moją beznadziejną próbę przeprosin. Mam nadzieję, że A. mi kiedyś wybaczy i jak już odważę się do niej napisać osobiście, to nie przesunie mojego maila do spamu...

niedziela, 7 lipca 2013

Bajgle

Teraz błysnę, uwaga!

Typowym śniadaniowym amerykańskim produktem jest dla mnie bagel. To taka bułka, wyglądem przypominająca donut. Je się ją często z białym serkiem. Wszyscy je jedzą, łącznie ze mną i Kamilem. Ale po co o tym piszę? Bo uwaga, uwaga, bagel wcale nie jest amerykański, tylko POLSKI. To taki nasz obwarzanek, bajgiel.

Więc amerykański śniadaniowy symbol okazał się być skopiowany z Krakowa. Shame on you Americans, wymyślilibyście coś swojego:-P

:-)))

środa, 19 czerwca 2013

Where are you from? Poland?

Jak bumerang wraca pytanie "Where are you from?" Jednak po standardowej odpowiedzi "from Poland" pojawia się nowe, zaskakujące i muszę przyznać bardzo przyjemne

What part of Poland are you from?

poniedziałek, 17 czerwca 2013

It's official

Zostaliśmy rodzeństwem. Ja i Kamil. Coś musi być na rzeczy, skoro co chwila ludzie mnie pytają, czy to mój brat. Pamiętam jak na Lansdowne trzy lata temu też ktoś stwierdził, że jesteśmy bardzo do siebie podobni, ale teraz przeżywam zmasowany atak podobnych pytań. A jak odpowiadam "no, he's my boyfriend", to robią bardzo, bardzo zdziwioną minę. Ach, ta Ameryka:-P

piątek, 14 czerwca 2013

Whole Food

Nasi stali czytelnicy na pewno pamiętają moje biadolenie na temat jedzenia w Stanach Zjednoczonych. Czego mi najbardziej brakowało? Chleba no i zdrowego jedzenia. Tym razem moje wymagania zostały spełnione.


czwartek, 13 czerwca 2013

Fairfax Towers - Luxury Apartments


Mam chwilę wolnego, więc nareszcie mogę opisać miejsce, w którym będziemy mieszkać przez następne 3 miesiące. Rzecz jest warta uwagi, bo mieszkanie jest zupełnie inne od tych, w których poprzednio mieszkaliśmy. Przede wszystkim mieszkamy na 4 piętrze 14 piętrowego budynku (a właściwie 13 piętrowego, bo 13 piętra nie ma, jak w każdym nawiedzonym hotelu). Gdy pierwszy raz podjechaliśmy pod bramę naszej nowej miejscówki byliśmy w szoku. Całość wygląda jak wielki hotel, podjazd, recepcja i lobby potęgują to wrażenie. Wystrój całkiem przyjemny, na ścianach lamperie, na podłogach kamień. Aby wejść do środka trzeba mieć specjalnego pilota do drzwi, więc nikt niepowołany nie może się dostać do wnętrza. Na dole wspólny salon z darmowym dostępem do internetu, biblioteczką i telewizją. Do tego dobrze wyposażona siłownia i basen, o którym nic nie napiszę, bo się NIE WYBIERAM:P Cały budynek jest okablowany, więc mamy internet w mieszkaniu (za $36 miesięcznie, czyli na głowę po $8).

Podjazd do naszego 'hotelu''

wtorek, 11 czerwca 2013

Przyniosłam internet w siatce, cieszysz się?

Niby mała rzecz a mega cieszy. Od jutra będziemy mieli dostęp do internetu w naszym mieszkaniu. Teoretycznie załatwienie całej sprawy wydawało się banalne, jednak w rzeczywistości wymagało od nas umiejętności ogarnięcia w terenie.

Cały budynek jest okablowany. Dostawcą internetu jest COX, więc gdy dowiedzieliśmy się, że nie trzeba podpisywać umowy, weszliśmy na ich stronę i zamówiliśmy usługę. Ustaliliśmy godzinę montażu, podaliśmy numer karty płatniczej i zadowoleni z życia czekaliśmy na montera. Następnego jednak dnia okazało się, że nasze zamówienie ma status "hold". Nie było innego wyjścia niż zadzwonić na infolinię i dowiedzieć się dlaczego nie chcą naszych pieniędzy.
Po dwudziestu minutach słuchania głupiej muzyczki i odsłuchiwania po raz enty "please hold" w końcu dowiedzieliśmy się, że niestety musimy jechać do jednego z ich oddziałów i pokazać DWA ID z zdjęciem. Oczywiście najbliższy znajduje się 11 mil od naszego mieszkania, co za pośrednictwem autobusu -> metra autobusu można pokonać w 1-1.5 godziny.
Nie mieliśmy specjalnie wyboru ( jedynie zrezygnować, ale to w grę nie wchodzi! ) więc dzisiaj z samego rana ruszyliśmy w drogę. Na cały dzień zapowiadano mocne opady deszczu, co sprawdziło się w 100%. Wyszliśmy o 9 rano, abyśmy mogli jeszcze zdążyć wrócić na baseny.

Nasz luksusowy budynek zapewnia nam darmowy dowóz spod drzwi do stacji metra West Falls Church. Tam używając naszych super kart SmartTrip ( karty do metra i autobusów, nie trzeba wtedy kupować papierowych biletów, wystarczy zasilić kawałek plastiku ) pojechaliśmy dwa przystanki do Vienna ( czyli końcowej stacji metra pomarańczowej linii) i przesiedliśmy się na kolejny autobus. Cała trudność polegała na tym, że praktycznie wszystkie przystanki autobusowe są na żądanie i trzeba się dobrze orientować w terenie aby wysiąść na odpowiednim przystanku. My zupełnie nie znaliśmy terenu, ale nie takie rzeczy się robiło i trafiliśmy bez problemu.

Konkludując, okazało się że monter nam nie potrzebny, router dostaliśmy w siatce gotowy do zamontowania. Sieć już działa, internet ma być dostępny jutro. Ale gdybyśmy się nie zawzięli, to całe wakacje siedziałabym we wspólnym pokoju razem z wrzeszczącymi Hindusami. Nie polecam:-P

piątek, 7 czerwca 2013

Multi - culti czyli o co chodzi w Work and Travel

Wszyscy pytają z kim mieszkam, no to odpowiadam: 2x Macedonia + Turcja. Płeć? No cóż, w tym roku to ja jestem rodzynkiem w towarzystwie:-))

Nasi lokatorzy przyjechali tydzień po nas. Najpierw Macedończycy, następnego dnia Turek. Baliśmy się, że Indyk nie będzie mówił po angielsku tak jak nasi poprzedni współlokatorzy, jednak na szczęście nasze obawy okazały się bezpodstawne. Wszyscy trzej mówią płynnie i są mega, mega sympatyczni. Dogadujemy się doskonale, dobrze trafiliśmy. Jedyny mankent to to, że nie ma innych ratowników w pobliżu i za bardzo nie mamy się z kim spotykać. No i w naszym budynku imprezy raczej zrobić nie można, bo trzeba się wpisywać na księgę gości i płacić za noc.

W mieszkaniu słychać cztery języki: głównie angielski, polski, macedoński i turecki. Boban i Darko czasami mówią do mnie po macedońsku a ja im po polsku odpowiadam, bo większość rozumiem gdy mówią powoli. Już ustaliliśmy, że liczby tak samo mówimy, części ciała takie jak nos, oko, czoło też. Trochę inny jest akcent, ale jak się człowiek skupi, to idzie zrozumieć. Za to gdy Arda powie coś po turecku, to nikt z nas nie może zrozumieć:-D Wieczorami siadamy sobie w salonie, jemy lody które ktoś tego dnia kupił, albo objadamy się ciastkami i gadamy każde w swoim języku próbując się zrozumieć.

Po to też przyjeżdżam do Ameryki. Bo gdzie jak nie tu poznam tak dużo różnych kultur w jednym czasie? Do tej pory pracowałam z Serbem, dwoma Słowaczkami ( te to rozumiałam nawet jak mówiły szybko:-P) no i amerykańskimi ratownikami. Pod jednym dachem żyję z muzułmaninem i dwoma prawosławnymi. I jeszcze mi mało:-)))

wtorek, 4 czerwca 2013

Najgorszy dzień w moim życiu

Czasami przychodzi taki dzień, że człowiek chce żeby już się skończył. Czasami jednak przychodzi taki dzień, o którym myślimy, że najlepiej by było jakby się nigdy nie wydarzył. W niedzielę taki dzień przydarzył się mnie...

piątek, 24 maja 2013

Why I hate NY

- leje i jesteśmy cali przemoczeni
- nie zmiescilismy sie do autobusu do DC i czekalismy na deszczu godzine na nastepny, BEZ pewnosci, czy do nastepnego tez wejdziemy
- miasto jest tak zakorkowane, ze nie mozemy w ogole z niego wyjechac, wiec nasz pracodawca najprawdopodobniej dostanie szalu czekajac na nas na przystanku w DC
- klima w autobusie chodzi non stop, mimo ze wszyscy sa przemoczeni. Od soboty ide na chorobowy.
- cala podroz zamiast 14 godzin jak zwykle, zajmie nam ponad dobę

No ale jest darmowy internet, co przeciez rekompensuje te wszystkie niedogodnosci:-D

Przed nami jeszcze cztery godziny w autobusie, ale zdecydowanie jestesmy blizej niz dalej:-))

wtorek, 21 maja 2013

Inglisz everywhere!

Wracam sobie wczoraj z koleżanką ze szkoły. Jesteśmy już blisko dworca SKM, idziemy parę kroków za dwoma Hiszpanami (można mniemać po tym, że byli baaardzo przystojni, nawet widziani tylko od tyłu;D). Z naprzeciwka zbliża się mężczyzna z wiadrem po wapnie w ręku. Pan aparycję miał, nie przymierzając, żulka, a w "wazonie" telepały się konwalie. Gdy zobaczył idących przystojniaków nagle odezwał się do nich w te słowa:

"JOŁ! Do you wanna buy some flowers for your woman???" 

Osobiście mnie wmurowało. Pan Ż. (jak go pomocniczo nazwę) miał nawet niezły akcent, taki jak pani na lotnisku w filmie Miś - z kluchą w buzi. Możliwe, że miał wytrenowaną stałą gadkę, taką bardzo gangsta, ale i tak - pełen szacun. 

A mówią, że Polska to taki zacofany kraj... ;-)))

sobota, 18 maja 2013

wizyta w konsulacie

Pomimo, że wyjazd już za tydzień, to dopiero na poprzedni czwartek wczoraj mieliśmy zaplanowaną wizytę w konsulacie. Dlaczego tak późno? Niestety zaczynanie procedur pod koniec kwietnia nie jest najlepszym pomysłem, bo wtedy dzieje się tak jak w naszym przypadku, że zamiast do Warszawy do ambasady trzeba jechać do Krakowa do konsulatu.

sobota, 11 maja 2013

24.09.2011 Wieki Kanion Kolorado, Arizona

17 milionów lat temu zaczął powstawać jeden z największych, najpiękniejszych, a na pewno najbardziej znanych cudów natury - Wielki Kanion Kolorado. Artystą kreującym ten głęboki na 2133 m (Granite Gorge – Wąwóz Granitowy) i długi na 400 kilometrów kanion jest rzeka Kolorado. Wąwóz się pogłębiał w miarę wypiętrzania się płaskowyżu Kolorado. Aktualnie w najwęższym miejscu ma szerokość 800 metrów, zaś w najszerszym - 29 kilometrów.

Wielki Kanion widziany z kosmosu. Zdjęcie pochodzi z archiwów NASA

niedziela, 5 maja 2013

24.09.2011 Pomnik narodowy Wupatki, Arizona

Jako, że dzień wcześniej mieliśmy wyjątkowo okazję pójść spać przed północą, to mogliśmy zerwać się z samego rana. Szybkie śniadanie i w drogę do parku narodowego Grand Canyon. Gdy jechaliśmy, mijaliśmy drogowskazy informujące o pomniku narodowym Wupatki. Pod wpływem chwili zdecydowaliśmy się zboczyć z drogi i odwiedzić to tajemnicze miejsce;-))

czwartek, 2 maja 2013

Motelove przygody

Większość nocy podczas naszej trzytygodniowej podróży spędziliśmy w obiektach sieci Motel 6. Jest to jedno z tańszych rozwiązań, gdy nie chce się mieszkać w pokoju 10 osobowym, ale nie chce się też płacić milionów za łóżko. Najczęściej wynajęcie pokoju w Motel 6 kosztowało nas około $40 - $55 za dwie osoby, gdzie do dyspozycji mieliśmy pokoje z dwoma ogromnymi łożami (spokojnie w 4 osoby można spać) i łazienką. Było czysto, schludnie i przewidywalnie, więc lubiliśmy się tam zatrzymywać. Rezerwowaliśmy sobie dzień wcześniej nocleg przez internet i bez stresu dojeżdżaliśmy do motelu w środku nocy.

Photo credit: Thomas Hawk / Foter.com / CC BY-NC

środa, 17 kwietnia 2013

Work and Travel, czyli jak legalnie pracować w USA przez 4 miesiące i miesiąc zwiedzać

----- UPDATE -----

Zaczęła się rekrutacja na rok 2015! Jeśli chcesz spróbować swoich sił jako ratownik to kliknij tutaj!

-----               -----

Wiele osób pyta mnie jakie trzeba podjąć kroki, aby wyjechać do USA. Wiele osób myśli też, że to niesamowicie skomplikowane i sobie nie poradzą. Nic podobnego! Tym postem postaram się wyjaśnić całą procedurę krok po kroku.
Photo credit: Vvillamon / Foter.com / CC BY-SA

niedziela, 14 kwietnia 2013

23.09.2011 Zapora Hoovera, granica Nevady i Arizony

Powrót o 5 nad ranem z wyprawy po Strip w Las Vegas skłonił nas do zostania w łóżkach dłużej. Jednak nie na tyle długo, aby przegapić kolejną atrakcję, oddaloną od LV tylko o godzinę jazdy samochodem - Zaporę Hoovera.

Napis przy Zaporze Hoovera.

piątek, 12 kwietnia 2013

22-23.09.2011 What happens in Vegas, stays in Vegas!

Do Las Vegas dojechaliśmy po 10 wieczorem. Pewne kłopoty sprawiło nam znalezienie naszego motelu, jednak gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce okazało się, że leży zaraz przy The Strip. Byliśmy zachwyceni, ale nie wiedzieliśmy, że najbardziej znana część  Las Vegas Boulevard ma prawie 7 kilometrów:P

Znak, który przywitał nas na początku The Strip. "The Sign Says It All", autor: James Marvin Phelps/ cc by nc

czwartek, 11 kwietnia 2013

Kup mi coś!

Od niepamiętnych czasów, gdy wyjeżdżam na dłużej z domu, zawsze staram się przywieźć rodzinie jakieś pamiątki z podróży. W czasach kolonijnych były to dziwne rzeczy, na przykład figurki smoka z Krakowa, koziołków z Poznania, ogólnie mówiąc "łapacze kurzu";-)) W wieku lat 13 osiągnęłam pewne ekstremum przywożąc z Bieszczad skarbonkę w formie ... wychodka. Kolejnego roku powtórzyłam ten dziwny zakup, tym razem w Zakopanym zapewne i tak po dziś dzień jestem posiadaczką dwóch drewnianych toalet;-) Nie wspomnę już o ciupadze, chyba każdy kto był kiedykolwiek na koloniach w górach co najmniej jedną do domu przywiózł.


niedziela, 7 kwietnia 2013

22.09.2011 Park Narodowy Doliny Śmierci, Kalifornia i Nevada

Plan na dwudziestego drugiego września był bardzo napięty. Najpierw cofnęliśmy się 100 kilometrów do Mono Lake, a następnie mieliśmy do przejechania kolejne 360 do bram Parku Narodowego Doliny Śmierci. Ale to jeszcze nie koniec! Jako wisienkę na torcie zostawiliśmy sobie Las Vegas, do którego dotarliśmy późnym wieczorem. A w końcu Las Vegas zwiedza się tylko nocą;-)

Fantastyczna droga nr 190, która powiodła nas do najsuchszego miejsca Ameryki Północnej - Death Valley. To co kojarzymy z amerykańskich filmów ma tu swoje dokładne odzwierciedlenie;-))

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Angielski trudny język

Jesteśmy w trasie, dokładnie na granicy dwóch stanów - Nevady i Utah. Jest już późno, jesteśmy na środku pustyni. Na drodze Interstate 80 ciężko o stację benzynową, co dopiero o miasteczko. Jednak na granicy, gdzie zmienia się prawo stanowe i hazard staje się znów legalny powstało Wendover i West Wendover.
Jedziemy już dosyć długo, bez obiadu, zmęczeni, więc zatrzymujemy się w Subway'u. To taka nasza forma zdrowego fast food'owego jedzenia;-) Więc zamawiamy jak zwykle długie na stopę kanapki miesiąca za 5 baksów. I jak zwykle ja musiałam popisać się swoją elokwencją i być bardziej amerykańska niż Amerykanie, więc postanowiłam dopytać się o hasło do bezprzewodowego Internetu. 

Ja: Do you have wi-fi here?

Może nie byłoby nic w tym pytaniu dziwnego, gdybym "wi-fi" nie powiedziała ... po polsku ;-) Bo angielski to trudny język. Oczywiście nie zostałam zrozumiana, na szczęście przyszedł mi z pomocą kochany K.

Internetu jednak i tak nie było.



Dla K., bo co dwie pamięci to nie jedna:*

wtorek, 26 marca 2013

22.09.2011 Mono Lake, Kalifornia

Jak pisałam ostatnio, z parku Yosemite wyjeżdżaliśmy o zachodzie słońca. Bardzo chcieliśmy zobaczyć go nad jeziorem Mono Lake, jednak się nie udało. Od zarezerwowanego wcześniej Motel 6 w Bishop dzieliła nas jeszcze godzina drogi autostradą (około 100 km). Nie chcieliśmy tracić rezerwacji, zresztą o tej porze wszystkie przydrożne motele były najprawdopodobniej zajęte (a to wiemy z autopsji), więc pojechaliśmy. Jak zwykle było już późno gdy dotarliśmy na miejsce, jednak postanowiliśmy, że nie odpuścimy Mono Lake i następnego dnia wrócimy się te 100 km, aby je zobaczyć. Czy było warto? Przekonajcie się sami;-)))

Jestę fotografę. Niedługo na fejsie napiszę sobie Magdalena Kowalska Photography.

poniedziałek, 18 marca 2013

21.09.2011 Mariposa Grove, Yosemite National Park

Po całodziennej wspinaczce na Yosemite Falls wróciliśmy do Merced (gdzie gościła nas kolejna fantastyczna osoba) zmęczeni i głodni. Zdecydowaliśmy, że nie możemy odpuścić i spędzimy w Yosemite jeszcze jeden dzień. Chcieliśmy koniecznie zobaczyć Mariposa Grove, czyli las sekwoi na południowym krańcu parku.

Wjazd na teren Mariposa Grove

niedziela, 17 marca 2013

20.09.2011 Yosemite Falls, Park Narodowy Yosemite

Yosemite to park narodowy w Kalifornii o powierzchni 3000 kilometrów kwadratowych.  Już w 1964 tereny te zostały objęte ochroną, zaś w 1890 roku oficjalnie ogłoszono go drugim parkiem narodowym (zaraz po Yellowstone) w Stanach. Wstyd przyznać, ale w początkowych planach nie braliśmy go pod uwagę, ba, nawet nie wiedzieliśmy o istnieniu. Dobrze jednak, że posłuchaliśmy znajomych i w tej kwestii. Dwudniowy wypad do Yosemite uważam za jedną z lepszych decyzji. Zdecydowanie ten park jest baaardzo wysoko na mojej liście najlepszych miejsc w Stanach. Park jest też wpisany na Listę światowego dziedzictwa UNESCO.

W drodze na szczyt Yosemite Falls. Pomimo ciężkiej wspinaczki po kamiennych schodach warto było wejść i zobaczyć świat z góry.

niedziela, 3 marca 2013

19.09.2011 17 - Mile Drive

17 - Mile Drive to zamknięta trasa widokowa pośród domów luksusowego osiedla Pebble Beach zamieszkanego przez bogatych i sławnych (mieszkańcami Pebble Beach jest między innymi Clint Eastwood i Condoleezza Rice). Dojechaliśmy do Pacific Grove Gate, jednej z 5 bram wjazdowych, uiściliśmy opłatę dla zwiedzających $7 (obecnie płaci się $10) i ruszyliśmy drogą wśród cyprysów i wysokich płotów bogaczy. 

The Ghost Tree - jeden z 21 punktów na trasie 17 - Mile Drive

19.09.2011 Santa Cruz i Monterey

Plan zwiedzania Zachodniego Wybrzeża opracowaliśmy wspólnie z naszymi gospodarzami. Bo kto może nam więcej powiedzieć o Kalifornii niż jej mieszkańcy?;-)

Na deptaku w Monterey.

czwartek, 21 lutego 2013

18.09.2011 San Francisco, Fisherman's Wharf

Fisherman's Wharf to dosłownie Nabrzeże Rybaków. Od wieków jest dzielnicą, gdzie można kupić świeżą rybę, a od niedawna jest miejscem przyciągającym rzesze turystów z uwagi na liczne oferowane atrakcje.

Pier 39

poniedziałek, 18 lutego 2013

18.09.2011 San Francisco, Golden Gate

Długo zbierałam się do napisania posta o moście Golden Gate, ponieważ mam wobec niego mieszane uczucia. Z jednej strony WIEM, że jest to jedno z ważniejszych dokonań inżynierskich i jest to jeden z najbardziej znanych mostów na świecie, z drugiej jednak strony CZUJĘ, że nie zachwycił mnie jakoś szczególnie. Możliwe, że miałam zbyt mało czasu, żeby go docenić, ale mnie wydawał się taki ... krótki;-))

Widok na most z Hawk Hill, najlepszego punktu widokowego na Golden Gate Bridge

środa, 13 lutego 2013

18.09.2011 San Francisco, ocean

Ocean Spokojny to nie najfajniejsze miejsce do kąpieli, bo ... strasznie zimny:P Nie mieliśmy czasu na wylegiwanie się na plaży, opalanie i kąpiele, ale nie byłabym sobą gdybym choć przez chwilę nie dotknęła gołą stopą piasku.
Plaża w San Francisco, jaskółka? Autor: Pan Kot

poniedziałek, 11 lutego 2013

18.09.2011 San Francisco, Twin Peaks

"Najzimniejsza zima jaką przeżyłem to było lato w San Francisco" ("the coldest winter i ever spent was a summer in san francisco") - ten cytat niesłusznie przypisuje się Markowi Twainowi (autor jest nieznany i nie ma dowodów na to, żeby Twain kiedykolwiek to powiedział). Jednak w pewnym stopniu opisuje specyficzny mikroklimat San Francisco, gdzie przez większość roku jest mgła i lato do najcieplejszych nie należy. Można powiedzieć, że temperatura przez większość roku utrzymuje się na takim samym poziomie, średnio 15 °C - 21 °C. 

San Francisco widziane ze wzgórza Twin Peaks. Autor: Pan Kot

niedziela, 10 lutego 2013

18.09.2011 San Francisco, Chinatown i tramwaje linowe

W każdym amerykańskim mieście jest Chinatown. Z Nowego Jorku nie mieliśmy dobrych wspomnień, jednak czas było zmienić zdanie. W TYM Chinatown bardzo dobrze karmią;-))

Przed restauracją w której jedliśmy. Niestety nie mam zdjęć ze środka, ale jedzenie było przepyszne, zamówiliśmy krewetki przyrządzane na różne sposoby, palce lizać! Restauracja chwali się też znamienitymi gośćmi którzy ją odwiedzili, oczywiście na zdjęciach w holu;-))

czwartek, 7 lutego 2013

18.09.2011 San Francisco, najbardziej kręta ulica świata

W 1906 losy miasta wisiały na włosku. 18 kwietnia 1906 roku miasto nawiedziło potężne trzęsienie ziemi, w wyniku którego dach nad głową straciła połowa mieszkańców 400 tysięcznego wówczas miasta, zaś śmierć poniosło parę tysięcy osób. Miasto zostało doszczętnie zniszczone, częściowo z powodu wstrząsów, częściowo z powodu pożarów. Jednak Amerykanie nie raz pokazali, że potrafią się podnieść z popiołów (pamiętacie historię Chicago?) i kataklizm przekuć w szansę rozwoju.

Płonące San Francisco. Zdjęcie pochodzi z zasobów Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych.

niedziela, 3 lutego 2013

18.09.2011 San Francisco, Golden Gate Park

W piątek 18 września zapukaliśmy do drzwi jednego z domów w Fremont, obok San Francisco. Po tylu miesiącach gadania po polsku tylko między sobą (i z rodziną na Skype) w końcu mieliśmy okazję do rozmowy z innymi Polakami. I to nie byle jakimi, bo z Panią Żabą i Panem Kotem;-))) Przyjęli nas pod swój dach, nakarmili iście po królewsku (czytaj polsku) i jeszcze zaoferowali, że oprowadzą nas po San Francisco, gdzie mieszkają już od przeszło 20 lat. Byliśmy wniebowzięci i z radością skorzystaliśmy z propozycji. Ustaliliśmy, że następnego dnia z samego rana ruszymy na jednodniowe zwiedzania SF w przyśpieszonym tempie.

Stow Lake w Golden Gate Park, urocze żółwiki wygrzewające się na słońcu

środa, 30 stycznia 2013

16.09.2011 wizyta u Mormonów, Salt Lake City, Utah

Przed wizytą w Salt Lake City nie wiedziałam kim są Mormoni (mylili mi się z Amiszami:P), ani jaką wiarę wyznają. Nie znałam skali ich działań, ani znaczenia w Stanach Zjednoczonych. Zupełnie nie wiedziałam, że ich światową siedzibą jest właśnie SLC i że to oni założyli to miasto. Nie wiedziałam nic, a historia Mormonów jest naprawdę ciekawa.

Świątynia Mormonów w Salt Lake City. Znalezione na Wikipedia, autor Bjørn Graabek

wtorek, 29 stycznia 2013

16.09.2011 Park City - Salt Lake City, Utah

Kiedy ruszaliśmy w stronę SLC czuliśmy, że jesteśmy już blisko, że jesteśmy już na Zachodnim Wybrzeżu. Jednak odległość z Yellowstone do San Francisco wynosi około 1600 km. Na mapie wygląda to jak rzut beretem, lecz przy średniej prędkości 100km/h to bagatelka 16 godzin. (maksymalne górne ograniczenie na drogach jakimi się poruszaliśmy wynosiło 75 mph, czyli 120 km/h, zazwyczaj było to 65mph czyli około 105km/h). Postanowiliśmy rozłożyć jazdę na dwa dni, nadrobić trochę drogi i zahaczyć o Salt Lake City, miasto - organizatora Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2002 roku.

Utah Olympic Park

niedziela, 6 stycznia 2013

15.09.2011 Yellowstone

Najstarszy park narodowy na świecie, założony 1 marca 1872 roku przez Kongres Stanów Zjednoczonych. Początkowo chroniony przez wojsko aż do 1917 roku, kiedy została utworzona służba ochrony parku National Park Service. Chyba jedna z najbardziej  wyczekiwanych pozycji naszego road-tripu. Wszystkie pokładane w niej nadzieje spełniła i to z nawiązką;-))

Wschodni wjazd do Yellowstone, 2119 m. n.p.m.

sobota, 5 stycznia 2013

Highway to Hell - mgła

Ten post postanowiłam poświęcić na wychwalanie naszego auta z wypożyczalni i przekonanie nieprzekonanych, że kupno samochodu byłoby bardzo złym pomysłem.