Do Las Vegas dojechaliśmy po 10 wieczorem. Pewne kłopoty sprawiło nam znalezienie naszego motelu, jednak gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce okazało się, że leży zaraz przy The Strip. Byliśmy zachwyceni, ale nie wiedzieliśmy, że najbardziej znana część Las Vegas Boulevard ma prawie 7 kilometrów:P
W latach 30. XIX wieku badacz Antonio Armijo pośrodku pustyni natrafił na zielone łąki zasilane przez wody z artezyjskich studni. Stąd wzięła się nazwa Las Vegas (
vegas - łąka) Valley. Pierwszymi osadnikami tych terenów byli misjonarze Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, czyli
opisywani już przeze mnie mormoni. Wybudowano fort, jednak z powodu wybuchu wojny w Utah mormoni opuścili to miejsce. Oficjalnie miasto założono w 1905 roku jako miasto kolejowe. Kolejnym ważnym wydarzeniem było wybudowanie zapory Hoovera, co przyczyniło się do wzrostu liczby turystów przyjeżdżających do miasta.
Jednak prawdziwy rozkwit zapewniła miastu legalizacja hazardu w 1931 roku. Las Vegas stało się Miastem Grzechu i terenem działalności różnych mafii, które prowadziły kasyna i prały w nich brudne pieniądze. Dopiero w 1989 roku wybudowanie hotelu The Mirage wyznaczyło nowy standard miasta - złoto, przepych i wielkie przestrzenie stały się wizytówką Las Vegas.
The Strip jest nazwą 7 - kilometrowego fragmentu Las Vegas Boulevard, przy którym zlokalizowane jest 19 z 25 największych hoteli i kasyn w mieście. Turyści mogą przemieszczać się autobusami zatrzymującymi się przed właściwie wszystkimi hotelami. Z takiego autobusu również i my skorzystaliśmy;-)))
My naszą podróż autobusem zaczęliśmy pod hotelem Stratosphere, a wysiedliśmy przed Excaliburem. Postanowiliśmy przejść z powrotem całą Strip (jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy jak jest długa) i zabawić się w kasynie, które najbardziej nam się spodoba.
Excalibur. Brzydszego hotelu to w życiu nie widziałam. No dobra, widziałam, ale nie spodziewałam się w Las Vegas takiej dawki kiczu i to na dobry początek. Niestety Kamil nie założył zbroi a ja swej sukni, więc Excalibur ominęliśmy szerokim łukiem. Hotel wybudowany w 1990 roku, może wtedy było to modne, teraz zdecydowanie passé.
Dalej już było trochę lepiej. Nagle znaleźliśmy się w centrum Paryża i
Nowego Jorku zarazem. Pomniejszone kopie
Statuy Wolności, Wieży Eiffela i Łuku Triumfalnego wywołały banana na naszej twarzy. Bo po co my jeździmy po całych Stanach, męczymy się jadąc kilkanaście godzin dziennie, jeśli wszystko co najlepsze można zobaczyć w Las Vegas?;-))
|
"podnieś nogi, bo nie widać napisu Paris!" |
Faktycznie Las Vegas to miasto neonów.
Times Square niech się przy nim schowa. Niestety jak zwykle spóźniliśmy się na inscenizacje odbywające się przed niektórymi hotelami, tak jak na przykład Bellagio, Tropical Island czy Mirage. Bardzo tego żałowałam, ale z drugiej strony miałam możliwość zobaczyć
zachód słońca nad Doliną Śmierci, co zdecydowanie zrekompensowało zatapianie statku (Tropical), wybuchy wulkanu (Mirage) czy wielkich fontann (Bellagio).
Spacerowaliśmy po Strip i zastanawialiśmy się, do którego kasyna chcemy pójść. Wybór był przeogromny.
W końcu nasz wybór padł na
Bellagio. Jest to jeden z najbardziej luksusowych hoteli na świecie. Wybudowany w 1998 roku za ponad 1.6 miliarda dolarów, co czyniło go najdroższym hotelem wybudowanym w tamtych czasach. Sama gala otwarcia kosztowała 88 milionów dolarów. Dlaczego właśnie go obraliśmy jako cel naszej wyprawy? Powód jest bardzo prozaiczny:
wyglądał najmniej kiczowato ze wszystkich;-))
Bellagio jest jednym z trzech hoteli, które okradł Dany Ocean w filmie Ocean's 11;-)) My też mieliśmy w planach skok na kasę, jednak bardziej legalny. Ja skierowałam się w stronę maszyn, licząc na podobnego farta
jak w Atlantic City, Kamil zasiadł przy Black Jacku. Niestety oprócz dobrej zabawy wyszliśmy z pustymi kieszeniami;-) Ostrzeżenie! Hazard wciąga! My jednak założyliśmy sobie z góry budżet i się go trzymaliśmy, bo inaczej moglibyśmy zostać tam do rana;-D
Jednym z miejsc, które mi się bardzo podobało był Venetian Hotel. Był Paryż, Nowy Jork, czas na Wenecję!
Tacy byliśmy szczęśliwi tym dniem i całą naszą podróżą, że po godzinie spędzonej w kasynie, wesoło ruszyliśmy w stronę naszego motelu. Wiedzieliśmy, że będziemy iść bardzo długo, przemęczeni i na dodatek w środku nocy, ale w końcu byliśmy w Las Vegas, a to miasto nigdy nie śpi. Chcieliśmy jak najwięcej wchłonąć atmosfery tego miejsca i się nią nacieszyć.
Czytając wcześniejsze linijki można dojść do wniosku, że Las Vegas bardzo mi się podobało. Cóż, tak bym tego nie określiła ;-)) Cały Strip był raczej kiczowaty, a te parę ładnych budynków tylko potwierdzało regułę. Co więcej ulice były zaśmiecone ulotkami o call-girls, ba, idąc ze mną Kamil co jakiś czas dostawał ulotkę do ręki. Niektóre miejsca wyglądały bardziej jak speluny, a nie miejsca gdzie można byłoby się dobrze bawić. Jednak pomimo tego, wspomnienia mam jak najbardziej pozytywne. To była szalona noc w naszym wykonaniu, zakończona o 5 nad ranem ponad godzinnym spacerem do motelu. Dłużej niż jedną noc bym tam nie wytrzymała, ale na jednodniowy wypad jak najbardziej polecam, szczególnie że ceny moteli, a nawet hoteli są naprawdę niskie w porównaniu z innymi miastami. My za nocleg zapłaciliśmy max $20 od głowy, a mieliśmy do dyspozycji basen i pewnie inne atrakcje o których nawet nie mieliśmy pojęcia.
|
Crazy girls. Ktoś bardzo chciał wejść kasyna z wdzięcznymi pupami przy wejściu, jednak skończyło się na wspólnej fotografii. Not to be published:P. Photo credit: wbeem / Foter.com / CC BY-NC |
Nie mogę pominąć jeszcze jednej rzeczy, która od zawsze kojarzy mi się z Las Vegas. Mówię o
wedding chapels, czyli miejscach gdzie od ręki udzielają ślubu. Faktycznie, na naszej drodze parę widzieliśmy, jednak do żadnej nie wstąpiliśmy;-))
Wyjeżdżając przejechaliśmy jeszcze raz Strip, tym razem naszym autem. W blasku słońca miasto wygląda jak każde inne, mocno zatłoczone i z dużą ilością turystów, jednak zupełnie zwyczajne. [no oprócz hoteli Excalibur, on ciągle miał "moc"]. Las Vegas stara się zapewniać rozrywki i w dzień i w nocy, więc pewnie moglibyśmy zostać trochę dłużej i pobuszować po centrach handlowych, jednak czekała na nas zapora Hoovera i już nie mogliśmy się doczekać spotkania;-)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz