środa, 17 kwietnia 2013

Work and Travel, czyli jak legalnie pracować w USA przez 4 miesiące i miesiąc zwiedzać

----- UPDATE -----

Zaczęła się rekrutacja na rok 2015! Jeśli chcesz spróbować swoich sił jako ratownik to kliknij tutaj!

-----               -----

Wiele osób pyta mnie jakie trzeba podjąć kroki, aby wyjechać do USA. Wiele osób myśli też, że to niesamowicie skomplikowane i sobie nie poradzą. Nic podobnego! Tym postem postaram się wyjaśnić całą procedurę krok po kroku.
Photo credit: Vvillamon / Foter.com / CC BY-SA

Przede wszystkim, aby przystąpić do programu Summer Work and Travel trzeba mieć status studenta dziennego bądź zaocznego. Nie można być na urlopie dziekańskim i trzeba mieć ukończony pierwszy rok studiów (bądź go kończyć). Generalnie nie ma żadnych ograniczeń wiekowych, ale osoby powyżej 26 roku życia muszą przekonać konsula, że zamierzają do Polski wrócić. Studenci ostatnich lat też mogą jechać, ale obrona pracy magisterskiej czy inżynierskiej musi się odbyć po rozmowie z konsulem. Dodatkowo też muszą wykazać, że mają plany odnośnie pracy w Polsce.

Następnie musimy wybrać biuro podróży pośredniczące w wyjeździe. Są to przedstawiciele różnych amerykańskich fundacji, które sprawdzają studenta i trzymają nad nim pieczę w trakcie pobytu w USA. Fundacja ubezpiecza nas na okres trwania pracy (z możliwością rozszerzenia na okres zwiedzania) i gwarantuje pomoc prawną w razie kłopotów. Fundacja sprawdza też naszego pracodawcę, czy aby na pewno nadaje się do programu i spełnia ich określone warunki.

Polskich biur pośredniczących jest sporo. Pozwolę sobie skopiować ze strony konsulatu listę akredytowanych biur:

  1. ADVENTURE CLUB POLSKA   www.acp.org.pl 
  2. CAMP AMERICA   www.campamerica.pl
  3. ALMATUR   www.almatur.pl
  4. BUSINESS TRAVEL CLUB   www.stany.pl
  5. CAMP COUNSELORS USA   www.ccusa.com.pl
  6. EMAKOPOL   www.emakopol.pl
  7. GO2USA (USŁUGI KONSULTINGOWE)   www.go2usa.pl
  8. STUDENT POINT   www.studentpoint.pl
  9. FOSTER   www.jobster.pl
  10. THE BEST WAY   www.tbw.pl
  11. GOGLOBAL www.goglobal.pl
  12. INTERNATIONAL EXPERIENCE CENTER www.iecenter.pl
  13. CAMP LEADERS www.campleaders.com

Dwa razy korzystaliśmy z usług biura nr 10 czyli The Best Way. Byliśmy baaardzo zadowoleni z ich pracy, jednak w tym roku korzystamy z usług biura Foster, ponieważ tylko oni reprezentują interesującą nas fundację. Dlaczego jest dla nas ważny wybór fundacji? Ano dlatego, że z roku na rok zaostrzają się przepisy mówiące, jakie prace są dozwolone na programie Work and Travel. Jeszcze parę lat temu najpopularniejsze były wyjazdy na Alaskę do przetwórni ryb. Ludzie pracowali tam po 16 godzin dziennie, mieszkali in the middle of nowhere, ale zarabiali sporo pieniędzy. Niestety czy stety rząd amerykański zabronił pracowania zagranicznym studentom w przetwórniach. Robią tak dlatego, że pracodawcy chętniej zatrudniali obcokrajowców niż swoich, bo mniej musieli im płacić, więc lokalni mieszkańcy nie mieli pracy. Innym czynnikiem jest fakt, że jest to wbrew pozorom niebezpieczna i bardzo ciężka praca. Osobiście nigdy bym się do przetwórni ryb do pracy nie wybrała. 
W tym roku próbowano rozszerzyć ten zakaz również o ratowników na basenie. W tym przypadku chodziło o to, że często pracuje się na basenie jednoratownikowym i wytoczono argument, że student nie ma dostępu do amerykańskiej kultury, nie ma z kim rozmawiać i poznawać wspaniałego kraju w jakim się znajduje. Dodatkowo zakazano prac wymagających prowadzenia samochodu i próbowano wymusić, aby na każdym basenie był amerykański supervisor cały czas. Wiązałoby się to z ogromnymi kosztami dla firm obsługujących baseny, dlatego wszyscy się zjednoczyli i zaprotestowali. Zmian nie wprowadzono, ale niektóre fundacje zaostrzyły swoje wewnętrzne przepisy. Dlatego właśnie nie możemy jechać z dowolną fundacją, a jedną wybraną CCI.

Generalnie są dwie drogi znalezienia pracy w Stanach. Albo skorzystamy z usług biura, które przygotuje dla nas oferty pracy, albo znajdziemy pracodawcę sami i przyjdziemy do biura pośrednictwa już z gotowym kontraktem. Opcje te zdecydowanie różnią się ceną, różnica może wynosić nawet 400 - 500 dolarów. W pierwszym roku korzystałam z oferty biura, jednak już w każdym kolejnym bezpośrednio kontaktowałam się z pracodawcą (bo jest ciągle ten sam) i przysyłałam tylko gotową umowę o pracę.

Photo credit: Ðariusz / Foter.com / CC BY-NC-ND

Jeśli mamy swoją ofertę pracy (opcja self, independent, różnie jest nazywana), to kontaktujemy się z dowolnie wybranym biurem, płacimy im wpisowe ( około 600 zł) i zaczyna się cała procedura. Po podpisaniu z nimi umowy dostajemy loginy i hasła na stronę fundacji z jaką biuro ma kontrakt i wypełniamy dokumenty. Będą nas prosić o list z uczelni potwierdzający status studenta, o kopię legitymacji studenckiej z pieczątką, o ksero paszportu i skan naszej umowy o pracę na ich druczku (musimy pracodawcy wysłać taki druczek, aby wypełnił i nam odesłał). Wpisujemy informacje o rodzinie, przyjaciołach w USA i inne ważne informacje. Następnie musimy poczekać do dwóch tygodni, aż fundacja zweryfikuje nasze dane, sprawdzi pracodawcę i wyda decyzję, czy zgadza się na nasz przyjazd do USA. Brzmi to groźnie, ale jeśli mamy wiarygodnego pracodawcę, a stanowisko nam zaproponowane nie jest na liście prac zakazanych (nie może to być na przykład praca w służbie zdrowia wymagająca kontaktu z  pacjentem lub jako członek załogi statków itp) to nie powinno być z tym problemu. Jak zostaniemy zaakceptowani, to płacimy za ubezpieczenie, a biuro pośredniczące z Polski występuje w naszym imieniu do konsulatu o wydanie wizy.

Jeśli nie mamy swojej oferty pracy, musimy skorzystać z oferty biura w Polsce. Na stronach internetowych można znaleźć najróżniejsze oferty: kelner, house keeper, pracownik parku rozrywki lub parku narodowego, ratownik lub sprzedawca w sklepie. Przed dostaniem kontraktu musimy podpisać umowę z biurem, zapłacić kasę, a wtedy oni umawiają nas na rozmowy o pracę, najczęściej za pośrednictwem Skype. Gdy spodoba nam się któraś oferta i zostaniemy przyjęci, procedura jest taka sama jak w przypadku posiadania własnej oferty.

Wiza dla uczestników Work and Travel to nie byle jaka wiza;-)) Staramy się o wizę J1, czyli dokument uprawniający nas do podjęcia legalnej pracy w Stanach Zjednoczonych. Nie jest to wiza emigracyjna tylko studencka, czyli nie mamy prawa do osiedlenia się w USA na stałe. Pozwala nam na pracę przez okres maksymalnie 4 miesięcy plus jeden miesiąc po zakończeniu pracy na zwiedzanie (tzw grace period). Trzeba uważać jaką wizę się dostało, ponieważ czasami jest to pozwolenie na jednorazowy wjazd na teren USA. My na szczęście zawsze mieliśmy Multiple Entry wbite w paszportach, tak więc wyjeżdżając na Bahamy i do Kanady nie baliśmy się problemów na granicy. Niestety osoby, które liczą, że jak zniosą wizy dla Polaków to będzie łatwiej, muszę rozczarować. W Kongresie debatują nad zniesieniem wiz turystycznych, a wiza J1 do takich nie należy. Możliwe, że procedura będzie trochę szybsza i mniej stresująca, jednak nadal o J1 będziemy musieli się postarać.

Cała procedura wizowa jest załatwiana przez wybranego przez nas pośrednika. My dostajemy jedynie do podpisu bardzo ważny dokument czyli promesę wizową DS2019. To, zaraz po paszporcie i wbitej w nim wizie, najważniejszy dla nas dokument, którego pod żadnym pozorem nie można zgubić, ani zostawić w domu;-))) Kiedy dokumenty wrócą po Polski (bo oczywiście wszystko musi iść pocztą przez ocean, co czasami jest niebezpieczne, szczególnie gdy wybuchnie wulkan i pokryje dymem całą Europę i nic nie lata) jesteśmy zaproszeni na rozmowę z konsulem i on decyduje o przyznaniu nam wizy lub nie. UWAGA! To, że mamy wbitą wizę do paszportu wcale nie oznacza, że wjedziemy do Stanów. Na amerykańskim lotnisku czeka nas jeszcze rozmowa z urzędnikiem imigracyjnym i to on ostatecznie wydaje decyzję o naszym wjeździe. Szczerze mówiąc nie słyszałam o przypadku osoby z J1 cofniętego z lotniska do domu, ale trzeba pamiętać, że jest taka ewentualność.

Kiedy mamy już wizę czas na bilet. Tak naprawdę my do tej pory kupowaliśmy bilet przed otrzymaniem wizy, czyli lekko ryzykując, ale baliśmy się cen biletów na tydzień przed wylotem. Aktualnie nie mam jeszcze wykupionego biletu i widzę, że ceny praktycznie się nie zmieniają, więc jestem spokojniejsza niż dwa lata wcześniej;-))) Najlepiej kupując bilet dopłacić odrobinę i wziąć bilet flexible, czyli z możliwością zmiany terminu powrotu, bo nie wiadomo co za te cztery miesiące się stanie, ile zarobimy i jakie będziemy mieli plany odnośnie zwiedzania.

Photo credit: brianwallace / Foter.com / CC BY-NC

Kiedy przylecimy na miejsce i dotrzemy do naszego pracodawcy, koniecznie musimy wysłać informacje do systemu SEVIS i do naszej fundacji. SEVIS jest to amerykański system śledzący ruchy zagranicznych studentów. Należy podać miejsce swojego pobytu, a przy każdej zmianie, należy te informacje zaktualizować. Jeśli tego szybko nie zrobimy, to nasza wiza straci ważność i zostaniemy deportowani. To akurat nie są żarty, koniecznie trzeba do najbliższego hot spota się udać i to załatwić. Trzeba też pamiętać, że w Stanach wypłatę najczęściej dostaje się czekiem co dwa tygodnie, więc musimy być przygotowani na utrzymanie się przez trzy pierwsze tygodnie pobytu.

Podsumowując, najlepiej całą procedurę szukania pracodawcy zacząć już na początku roku w którym chcemy jechać. Jeśli mamy umowę to w lutym dobrze jest już skontaktować się z pośrednikiem w Polsce i zacząć załatwiać formalności. Oszczędzi nam to stresu jaki ja przeżywam aktualnie, ponieważ z niezależnych przyczyn całą procedurę zaczęliśmy dopiero na początku kwietnia. A potem maj/czerwiec i witaj Ameryko!;-))

Koszty (mogą się różnić w zależności od pośrednika i fundacji):


Obsługa biura 600 zł = 200 $
Koszt ubezpieczenia (do fundacji) 500$ (opcja self) 900$ (opcja z pracodawcą przez pośrednika)
Koszt wizy (płatne do ambasady) 160$
SEVIS 35$
bilet lotniczy około 2500 zł = 900$
pieniądze na pierwsze trzy tygodnie życia około 500$
SUMA około 2300$ (opcja self) 2700$ (opcja all inclusive)


Niestety wyjazd nie jest tani. Alternatywą może być Camp, czyli wyjazd na obóz do Stanów. Pracodawca opłaca nasz przyjazd (oprócz biletu lotniczego) ale w zamian za to nie dostajemy wynagrodzenia i mieszkamy w głuszy:D Nie jestem ekspertem od Campów, nie znam nikogo kto był, ale jest to na pewno godna rozważenia opcja dla kogoś, kto nie dysponuje 6-7 tysiącami złotych na start.

I na koniec: Work and Travel zdecydowanie nie jest dla osób, które chcą dużo zarobić. Teraz dolar nie jest już tak drogi w stosunku do złotówki jak kiedyś i jeśli ktoś myśli, że wróci z walizką pieniędzy, na pewno się rozczaruje. Program jest dla osób, które chcą się dobrze bawić i poznać mnóstwo nowych ludzi z wielu zakątków świata i którzy chcą zobaczyć trochę Stanów. Pieniądze zarobione w trakcie sezonu powinny pokryć nasze początkowe wydatki i na dwutygodniowe wakacje też powinno jeszcze starczyć;-)))

4 komentarze:

  1. Ten program chyba nie polega na zarobieniu dużo pieniędzy tylko na zobaczeniu świata tak samo jak au pair ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, mam dokładnie takie samo zdanie;-)) Wiem jednak z doświadczenia, że sporo osób jest rozczarowanych wysokością paychecku, spodziewając się nie wiadomo jakich pieniędzy. A to wystarczy policzyć przed wyjazdem i nie będzie niespodzianek.

      Usuń
    2. P.S. Zdecydowanie Castiel! ;-))

      Usuń
  2. Zgadzam się że ten program polega na zwiedzaniu plus szlifowaniu angielskiego, nie ma co gwiazdorzyć ;) Ja jadcę teraz z One Globe Travel, widzę że nie macie ich na liście, akurat mają zniżkę, fajnie skorzystać. Już się nie mogę doczekać i wiem że będę miała fajne doświadczenia! Dzięi za konkretne info!

    OdpowiedzUsuń