środa, 19 czerwca 2013

Where are you from? Poland?

Jak bumerang wraca pytanie "Where are you from?" Jednak po standardowej odpowiedzi "from Poland" pojawia się nowe, zaskakujące i muszę przyznać bardzo przyjemne

What part of Poland are you from?

poniedziałek, 17 czerwca 2013

It's official

Zostaliśmy rodzeństwem. Ja i Kamil. Coś musi być na rzeczy, skoro co chwila ludzie mnie pytają, czy to mój brat. Pamiętam jak na Lansdowne trzy lata temu też ktoś stwierdził, że jesteśmy bardzo do siebie podobni, ale teraz przeżywam zmasowany atak podobnych pytań. A jak odpowiadam "no, he's my boyfriend", to robią bardzo, bardzo zdziwioną minę. Ach, ta Ameryka:-P

piątek, 14 czerwca 2013

Whole Food

Nasi stali czytelnicy na pewno pamiętają moje biadolenie na temat jedzenia w Stanach Zjednoczonych. Czego mi najbardziej brakowało? Chleba no i zdrowego jedzenia. Tym razem moje wymagania zostały spełnione.


czwartek, 13 czerwca 2013

Fairfax Towers - Luxury Apartments


Mam chwilę wolnego, więc nareszcie mogę opisać miejsce, w którym będziemy mieszkać przez następne 3 miesiące. Rzecz jest warta uwagi, bo mieszkanie jest zupełnie inne od tych, w których poprzednio mieszkaliśmy. Przede wszystkim mieszkamy na 4 piętrze 14 piętrowego budynku (a właściwie 13 piętrowego, bo 13 piętra nie ma, jak w każdym nawiedzonym hotelu). Gdy pierwszy raz podjechaliśmy pod bramę naszej nowej miejscówki byliśmy w szoku. Całość wygląda jak wielki hotel, podjazd, recepcja i lobby potęgują to wrażenie. Wystrój całkiem przyjemny, na ścianach lamperie, na podłogach kamień. Aby wejść do środka trzeba mieć specjalnego pilota do drzwi, więc nikt niepowołany nie może się dostać do wnętrza. Na dole wspólny salon z darmowym dostępem do internetu, biblioteczką i telewizją. Do tego dobrze wyposażona siłownia i basen, o którym nic nie napiszę, bo się NIE WYBIERAM:P Cały budynek jest okablowany, więc mamy internet w mieszkaniu (za $36 miesięcznie, czyli na głowę po $8).

Podjazd do naszego 'hotelu''

wtorek, 11 czerwca 2013

Przyniosłam internet w siatce, cieszysz się?

Niby mała rzecz a mega cieszy. Od jutra będziemy mieli dostęp do internetu w naszym mieszkaniu. Teoretycznie załatwienie całej sprawy wydawało się banalne, jednak w rzeczywistości wymagało od nas umiejętności ogarnięcia w terenie.

Cały budynek jest okablowany. Dostawcą internetu jest COX, więc gdy dowiedzieliśmy się, że nie trzeba podpisywać umowy, weszliśmy na ich stronę i zamówiliśmy usługę. Ustaliliśmy godzinę montażu, podaliśmy numer karty płatniczej i zadowoleni z życia czekaliśmy na montera. Następnego jednak dnia okazało się, że nasze zamówienie ma status "hold". Nie było innego wyjścia niż zadzwonić na infolinię i dowiedzieć się dlaczego nie chcą naszych pieniędzy.
Po dwudziestu minutach słuchania głupiej muzyczki i odsłuchiwania po raz enty "please hold" w końcu dowiedzieliśmy się, że niestety musimy jechać do jednego z ich oddziałów i pokazać DWA ID z zdjęciem. Oczywiście najbliższy znajduje się 11 mil od naszego mieszkania, co za pośrednictwem autobusu -> metra autobusu można pokonać w 1-1.5 godziny.
Nie mieliśmy specjalnie wyboru ( jedynie zrezygnować, ale to w grę nie wchodzi! ) więc dzisiaj z samego rana ruszyliśmy w drogę. Na cały dzień zapowiadano mocne opady deszczu, co sprawdziło się w 100%. Wyszliśmy o 9 rano, abyśmy mogli jeszcze zdążyć wrócić na baseny.

Nasz luksusowy budynek zapewnia nam darmowy dowóz spod drzwi do stacji metra West Falls Church. Tam używając naszych super kart SmartTrip ( karty do metra i autobusów, nie trzeba wtedy kupować papierowych biletów, wystarczy zasilić kawałek plastiku ) pojechaliśmy dwa przystanki do Vienna ( czyli końcowej stacji metra pomarańczowej linii) i przesiedliśmy się na kolejny autobus. Cała trudność polegała na tym, że praktycznie wszystkie przystanki autobusowe są na żądanie i trzeba się dobrze orientować w terenie aby wysiąść na odpowiednim przystanku. My zupełnie nie znaliśmy terenu, ale nie takie rzeczy się robiło i trafiliśmy bez problemu.

Konkludując, okazało się że monter nam nie potrzebny, router dostaliśmy w siatce gotowy do zamontowania. Sieć już działa, internet ma być dostępny jutro. Ale gdybyśmy się nie zawzięli, to całe wakacje siedziałabym we wspólnym pokoju razem z wrzeszczącymi Hindusami. Nie polecam:-P

piątek, 7 czerwca 2013

Multi - culti czyli o co chodzi w Work and Travel

Wszyscy pytają z kim mieszkam, no to odpowiadam: 2x Macedonia + Turcja. Płeć? No cóż, w tym roku to ja jestem rodzynkiem w towarzystwie:-))

Nasi lokatorzy przyjechali tydzień po nas. Najpierw Macedończycy, następnego dnia Turek. Baliśmy się, że Indyk nie będzie mówił po angielsku tak jak nasi poprzedni współlokatorzy, jednak na szczęście nasze obawy okazały się bezpodstawne. Wszyscy trzej mówią płynnie i są mega, mega sympatyczni. Dogadujemy się doskonale, dobrze trafiliśmy. Jedyny mankent to to, że nie ma innych ratowników w pobliżu i za bardzo nie mamy się z kim spotykać. No i w naszym budynku imprezy raczej zrobić nie można, bo trzeba się wpisywać na księgę gości i płacić za noc.

W mieszkaniu słychać cztery języki: głównie angielski, polski, macedoński i turecki. Boban i Darko czasami mówią do mnie po macedońsku a ja im po polsku odpowiadam, bo większość rozumiem gdy mówią powoli. Już ustaliliśmy, że liczby tak samo mówimy, części ciała takie jak nos, oko, czoło też. Trochę inny jest akcent, ale jak się człowiek skupi, to idzie zrozumieć. Za to gdy Arda powie coś po turecku, to nikt z nas nie może zrozumieć:-D Wieczorami siadamy sobie w salonie, jemy lody które ktoś tego dnia kupił, albo objadamy się ciastkami i gadamy każde w swoim języku próbując się zrozumieć.

Po to też przyjeżdżam do Ameryki. Bo gdzie jak nie tu poznam tak dużo różnych kultur w jednym czasie? Do tej pory pracowałam z Serbem, dwoma Słowaczkami ( te to rozumiałam nawet jak mówiły szybko:-P) no i amerykańskimi ratownikami. Pod jednym dachem żyję z muzułmaninem i dwoma prawosławnymi. I jeszcze mi mało:-)))

wtorek, 4 czerwca 2013

Najgorszy dzień w moim życiu

Czasami przychodzi taki dzień, że człowiek chce żeby już się skończył. Czasami jednak przychodzi taki dzień, o którym myślimy, że najlepiej by było jakby się nigdy nie wydarzył. W niedzielę taki dzień przydarzył się mnie...