sobota, 11 maja 2013

24.09.2011 Wieki Kanion Kolorado, Arizona

17 milionów lat temu zaczął powstawać jeden z największych, najpiękniejszych, a na pewno najbardziej znanych cudów natury - Wielki Kanion Kolorado. Artystą kreującym ten głęboki na 2133 m (Granite Gorge – Wąwóz Granitowy) i długi na 400 kilometrów kanion jest rzeka Kolorado. Wąwóz się pogłębiał w miarę wypiętrzania się płaskowyżu Kolorado. Aktualnie w najwęższym miejscu ma szerokość 800 metrów, zaś w najszerszym - 29 kilometrów.

Wielki Kanion widziany z kosmosu. Zdjęcie pochodzi z archiwów NASA

Z Flagstaff jechaliśmy autostradą nr 89 i dzięki temu zwiedziliśmy pomnik narodowy Wupatki. Potem już tylko skręt w drogę stanową 64 i jesteśmy w Parku Narodowym Wielkiego Kanionu. Zatrzymaliśmy się parę razy na zdjęcia i pamiątki i w końcu dojechaliśmy do bram East Entrance. Normalnie wjazd kosztuje $25 za samochód osobowy, jednak 24 września to dzień parków narodowych w USA i opłaty tego dnia są zniesione.

Park Narodowy Wielkiego Kanionu został założony w 1919 roku i jest jednym z najstarszych parków w Stanach (jest 15 w kolejności od utworzenia). Zrobiono to aby powstrzymać budowę tamy na rzece Kolorado. Jednak miejsce to znano i ceniono już wcześniej. Już w 1882 roku podjęto próby utworzenia tam (wówczas drugiego, zaraz po Yellowstone) parku narodowego, niestety nieudane. W 1903 roku Prezydent Theodore Roosevelt odwiedzając to miejsce miał powiedzieć "The Grand Canyon fills me with awe. It is beyond comparison—beyond description; absolutely unparalleled throughout the wide world... Let this great wonder of nature remain as it now is. Do nothing to mar its grandeur, sublimity and loveliness. You cannot improve on it. But what you can do is to keep it for your children, your children's children, and all who come after you, as the one great sight which every American should see." 
W 1979 roku Wielki Kanion został wpisany na Listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Rocznie to miejsce odwiedza prawie 5 milionów turystów z całego świata. Najczęściej wybierany jest południowy kraniec kanionu, gdzie znajdziemy dużo punktów widokowych, miejsca noclegowe i inne atrakcje turystyczne. My również wybraliśmy właśnie ten brzeg kanionu.

Mapka do pobrania ze strony http://www.nps.gov/grca/planyourvisit/upload/desert-view.pdf

Przejeżdżając przez bramy East Entrance wjechaliśmy na drogę o wiele mówiącej nazwie - Desert View Drive. Postanowiliśmy odwiedzić większość punktów widokowych wyszczególnionych na super mapkach, które jak zwykle dostaliśmy przy wjeździe. Na pierwszy ogień obraliśmy Desert View i wieżę widokową z panoramą 360 stopni. 
Wieża jest repliką wieży strażniczej Indian. Ozdobiona motywami etnicznymi z nieśmiertelnym gift - shopem na parterze i tarasem widokowym na górze, jest atrakcją do której walą tłumy. Nasze szczęście, że już był wrzesień i ludzi było względnie mało. A taras był OCZYWIŚCIE zamknięty.

Kręcone schody w wieży widokowej na Desert View.
Kolejne na trasie były Navajo Point i Lipan Point. Bladego pojęcia nie mam, w którym się zatrzymaliśmy, widoki są wszędzie bardzo podobne;-)))

Skakałam jak koza po tych skałach, aż dziw, że sobie nic nie zrobiłam;-D






Mogliśmy podejść do samej krawędzi. Oczywiście nie było tam pionowego spadku w dół, jednak można by było się nieźle pogruchotać spadając.
Dzień na zwiedzanie mieliśmy idealny. Widoczność była dosyć dobra, więc bez przeszkód mogliśmy podziwiać niesamowity koloryt warstw skał, z których zbudowane są ściany kanionu. Trzeba przyznać, widoki zapierają dech w piersiach. Wielki Kanion jest słusznie uważany za jeden z 7 cudów natury. Wystarczy jednak tych ochów i achów. Odwiedzając coraz to kolejne przystanki na trasie spodziewaliśmy się ciągle czegoś nowego, a tu zonk, widoki właściwie takie same. Aby w pełni nacieszyć oczy widokiem Kanionu, wcale nie trzeba zjechać całej pętli na South Rim, wystarczą jeden czy dwa stopy.
Olaliśmy Moran Point i pojechaliśmy do Grandview Point, w końcu nazwa powinna do czegoś zobowiązywać. Podziwialiśmy tam roślinność rosnącą na zboczach kanionu i ptaszki, a właściwie ptaszyska, bo wielkie były;-))






Człowiek na krawędzi.


Następnie dojechaliśmy do Visitor Center i siedziby władz parku. Postanowiliśmy zostawić auto na parkingu i skorzystać z busa, który miał zabrać nas do Hermits Rest, czyli najbardziej na zachód wysuniętego punktu widokowego w parku. Chcieliśmy z tego miejsca podziwiać zachód słońca, lecz jak zwykle gonił nas czas...
Najpierw jednak parę fotek z Mother Point usytuowanego zaraz obok Visitor Center.





Wsiedliśmy w busa, który w 40 minut miał nas zabrać do Hermits Rest. Robiło się już późno, baliśmy się, że zachód słońca będziemy musieli oglądać przez szyby autobusu. Nie do końca fortunnie wybraliśmy miejsce docelowe, ponoć jest jeszcze lepsza miejscówka, jednak teraz nie wydobędę z pamięci nazwy. Pomimo tego i tak byliśmy bardzo zadowoleni, bo dojechaliśmy na miejsce jeszcze przez zachodem słońca i spokojnie mogliśmy usadowić się na zboczu wraz z innymi miłośnikami romantycznych scenerii.









Zachód słońca zawsze jest spektakularny, nie inaczej było w Wielkim Kanionie. Nie nazwałabym tego najpiękniejszym zachodem słońca jaki w życiu widziałam, zdecydowanie wolę te nad wodą. Jednak i tak było pięknie.

Podsumowując, grzechem byłoby nie pojechać do Wielkiego Kanionu i nie zobaczyć tego na własne oczy. Jednak muszę przyznać, że dzień spędzony w Yellowstone czy Yosemite a nawet Death Valley bardziej mnie urzekł i dostarczył więcej emocji. Widoki nie rzuciły mnie na kolana, wręcz mogę powiedzieć że odczuwałam pewien niedosyt. Możliwe, że miałam zbyt duże wymagania, ale w końcu to jeden z 7 cudów świata;-))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz