piątek, 27 września 2013

26.09.2011 Universal Studios, Los Angeles

Nie mam jeszcze zdjęć z tego roku, ale zauważyłam, że historia z 2011 jest niedokończona! Korzystając z okazji i mojego lenistwa (bo powinnam przecież się uczyć do egzaminów) napiszę post (przedostatni!) z Miasta Aniołów.

Los Angeles na początku jawiło się jako miasto, w którym będziemy latać od jednego niesamowitego miejsca do drugiego, bo czasu mało a wspaniałości dużo. Nasz zapał ostudziły nieco rozmowy z naszymi znajomymi z San Francisco, którzy radzili LA ominąć szerokim łukiem. Pod ich wpływem zmieniliśmy nasze plany, upchnęliśmy więcej parków (np Yosemite, o którego istnieniu wcześniej nawet nie wiedzieliśmy!) i wyszło na to, że w LA spędzimy 3 dni.

Podróż z Wielkiego Kanionu na wybrzeże zajęła nam prawie cały dzień. To w końcu są ogromne odległości, prawie 500 mil, czyli około 800 kilometrów. Planując podróże po Stanach Zjednoczonych zawsze trzeba mieć na uwadze te odległości i zmęczenie materiału ludzkiego, po całodziennej jeździe samochodem.

Pierwszego dnia po przyjeździe postanowiliśmy iść na całość i pojechać do Universal Studios. Myśleliśmy, że jest to po prostu park rozrywki z rollercoasterami, jednak nie jest to prawda. Kolejki są może ze dwie, a ich celem nie jest kop adrenaliny z powodu wysokości, szybkości czy działania siły odśrodkowej. Dla każdego coś dobrego, można było pojeździć na kolejce "Mumia" z efektami specjalnymi prosto ze znanego filmu (trzeba przyznać, były całkiem niezłe), pojeździć wagonikami po wodzie, iść do domu strachów, lub obejrzeć jedno z wielu przedstawień wystawianych w różnych częściach parku.

Znalazłam krewnych!

Yaba-daba-dooo?

Moje ulubione. W SZCZĘKACH rekina z pewnego znanego filmu.


Koniec września, a park już przygotowywał się na Halloween. Szaleństwo, ale całkiem normalne w USA.

Świetne przedstawienie utrzymane w klimacie filmu "Podwodny świat" (taaak, tego z Kevinem Costnerem <3). Stroje, rekwizyty i fabuła były prosto z filmu;-))


Co zrobiło na nas największe wrażenie? Cóż, zdecydowanym faworytem okazał się o dziwo Dom strachów. Nigdy specjalnie nie byłam wielką fanką takich miejsc, bo nie było w nich specjalnie nic strasznego, ale ten był wyjątkowy.
Weszliśmy do ciemnego i wąskiego korytarza. Czarne ściany i sufity, mroczne dekoracje, na razie nic nadzwyczajnego. Jednak słyszymy ciągle za sobą i przed sobą wrzaski innych ludzi. "Co tu jest takiego przerażającego?" Nagle coś w rogu zaczyna się ruszać. Z cienia wynurza się postać trzymająca nóż w ręku. Nie wydaje żadnych dziwnych dźwięków, nie wyskakuje na sprężynach ani nie jedzie na małych kółeczkach. To żywy człowiek i chce nas pociachać na kawałki tym wielkich rzeźnickim nożem...

Darłam się jak głupia. Kamil też się darł. Prawdziwi ludzie, ucharakteryzowani na postaci z horroru, wychodzili z ciemności i straszyli przechodzących. Szliśmy dosłownie parę metrów za jakąś inną parą, słyszeliśmy ich wrzaski i powinniśmy być przygotowani i mniej przerażeni, jednak tak nie było;D Szliśmy powolutku, blisko siebie, powoli zbliżając się do ukrytych w ścianach wnęk. Czasami staliśmy i czekaliśmy, bo nie mieliśmy odwagi podejść bliżej;-) Ciągle mieliśmy świadomość, że straszą nas zwykli ludzie, ale jednak wizja szaleńca w domu strachów z nożem czy siekierą siedziała mi przed oczami cały czas. Nie wiem jak długo byliśmy w domu strachów, bo byłam tak podniecona i przerażona, że wydawało się, że całą wieczność. Wiem, że wiele osób wychodziło bocznymi wyjściami, bo za bardzo się bali. My zostaliśmy do końca i było to niezapomniane przeżycie. Polecam każdemu o mocnych nerwach;-))

Drugą niezapomnianą atrakcją była podróż przez studia nagraniowe. Jechaliśmy małym otwartym busikiem przez zbudowane na potrzeby filmowców miasto, widzieliśmy jak korzystano z perspektywy przy kręceniu Szczęk, zaatakował nas rekin (ze Szczęk właśnie), widzieliśmy hotel Bates'a oraz oglądaliśmy trailer King Konga w tunelu na którego ścianach wyświetlano obraz.

kadr z filmu "Powrót do przyszłości 2". TAK, właśnie przez to miasteczko przejeżdżałam małym, niebieskim busikiem;-))
Wszystko było naprawdę imponujące i ekscytujące, ale zarazem straszne, jak bardzo nas w tych filmach oszukują i jak bardzo im wierzymy;-) Polecam wejść w link http://www.universalstudioshollywood.com/attractions/studio-tour/ i obejrzeć filmik na górze strony.


W całym parku było jeszcze wiele innych atrakcji i pomimo, że wydaliśmy na wejście miliony, to byliśmy bardzo zadowoleni. Warto;-)

4 komentarze:

  1. Ja miałam okazję być w Universal Studios w połowie września 2013 roku i było naprawdę wspaniale! Atrakcje różniły się trochę od tych opisanych, ale oczywiście - halloweenowe szaleństwo zostało i całe studio było udekorowane krwawymi postaciami, klimatycznie! I podobnie, tak jak na pierwszej wizycie w Diesneylandzie - na takie atrakcje nie warto żałować pieniędzy, super przygoda. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michalina, też byłaś na Worl&Travel? Przyznaję, że parki rozrywki to coś, do czego mam słabość i nie mam problemu z wydaniem dużej ilości pieniędzy na ich atrakcje;-)
      Również pozdrawiam gorąco sąsiadkę (bo zgaduję że z Trójmiasta?:))

      Usuń
  2. Ja też byłam w Universal Studios we wrześniu 2012 i największe wrażenie zrobiła na mnie przejażdzka 5D z Simpsonami...Nie mogłam uwierzyć, że nie jedziemy naprawde...W sumie to wszytsko było ekstra i gdybym mogła to spędziłabym tam conajmniej tydzien!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, żę po mojej wizycie dodali sporo fajnych kolejek, cóż może kiedyś wybiorę się jeszcze raz:D

      Usuń