czwartek, 7 lutego 2013

18.09.2011 San Francisco, najbardziej kręta ulica świata

W 1906 losy miasta wisiały na włosku. 18 kwietnia 1906 roku miasto nawiedziło potężne trzęsienie ziemi, w wyniku którego dach nad głową straciła połowa mieszkańców 400 tysięcznego wówczas miasta, zaś śmierć poniosło parę tysięcy osób. Miasto zostało doszczętnie zniszczone, częściowo z powodu wstrząsów, częściowo z powodu pożarów. Jednak Amerykanie nie raz pokazali, że potrafią się podnieść z popiołów (pamiętacie historię Chicago?) i kataklizm przekuć w szansę rozwoju.

Płonące San Francisco. Zdjęcie pochodzi z zasobów Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych.
Miasto rozbudowano z rozmachem, poszerzono ulice, budynki odbudowano okazalsze niż przed pożarem. San Francisco rosło w siłę, którą pokazało podczas Wielkiego Kryzysu na przełomie lat 20. i 30. Co więcej, gdy gdzie indziej ludzie ledwo wiązali koniec z końcem, w SF rozpoczynano wielkie inwestycje m.in. budowę mostu Golden Gate oraz adaptację więzienia Alcatraz (gdzie karę odbywał Al Capone).
Podczas II wojny światowej stocznia SF pełniła rolę naprawczą dla floty Stanów Zjednoczonych. W 1945 roku podpisano tam kartę Narodów Zjednoczonych i tym samym utworzono ONZ. W latach 70. znów było głośno o San Francisco za sprawą Harvey'a Milk'a (był ostatnio film), który walczył o prawa mniejszości seksualnych. Wywalczył je i do tej pory silną grupą społeczną zamieszkującą SF jest grupa LGBT.
San Francisco jest położone na granicy dwóch płyt tektonicznych i niestety trzęsienia ziemi zdarzają się tam bardzo często. Ostatnie bardzo poważne dotknęło miasto w 1989 roku. Ponoć średnio co 20 lat ziemia mocno drży, więc teraz mieszkańcy mają lekkiego stresa, bo dawno żadnego nie było...

Po wizycie w parku Golden Gate zrobiliśmy się głodni i wstąpiliśmy do fantastycznego sklepu;-)) Niestety nie było to 'polish food', ale 'european food' gdzie znaleźliśmy smaki prosto znad Wisły = CHLEB! Pieczony na miejscu, przepyszny, chrupiący, nie polski lecz rosyjski, ale cóż to za różnica jak smak ten sam? Opychaliśmy się jeszcze ciepłymi bochnami i niewiele przywieźliśmy z powrotem do domu;-))

Ha! Kto może się pochwalić wypiciem ostatnio piwa EB?;-)) Ktokolwiek jeszcze o nim pamięta ?;-)

Front sklepu
Co się pierwsze rzuca w oczy w San Francisco? Strome ulice oczywiście;-)) Każdy chyba widział filmowe pościgi, gdy auta wręcz przeskakiwały przez skrzyżowania, sypiąc przy tym iskry. My również chcieliśmy zakosztować szalonej jazdy po najbardziej krętej ulicy świata - Lombard Street. Jest to też najbardziej stroma ulica jaką kiedykolwiek widziałam;-)

Aby zjechać z Lombard Street, trzeba najpierw wjechać na szczyt. Zdjęcie robione z poziomu ulicy.

No i jedziemy w dół;-))

Rzut oka za siebie.


Ulice SF są tak strome, że zaleca się parkowanie prostopadłe, aby samochody się nie zsuwały

Jedna z ulic SF;-))
Jedną ważną rzeczą jaką zapamiętałam z naszej wyprawy, dotyczącą poruszania się po SF jest to, że bez GPS ani rusz:P Bardzo dużo jest ulic jednokierunkowych, więc naprawdę dobrze trzeba znać topografię miasta, aby móc dotrzeć do celu. Zwiedzając miasto na własną rękę nie mielibyśmy szans zobaczyć tylu miejsc jednego dnia, bo po prostu zgubilibyśmy się w tym mieście. Ale mieliśmy świetnych przewodników, którzy pokazali nam SF od najlepszej strony;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz