wtorek, 5 listopada 2013

Coupons, coupons

Do napisania dzisiejszego postu zainspirowało mnie to, co znalazłam podczas "sprzątania portfela" (Hej, czy tylko ja co jakiś czas mam w portfelu nagromadzoną taką ilość biletów, paragonów i innych śmieci, że nie mogę go domknąć? A z roku na rok kupuję co raz większy portfel:P)


Kupony w Stanach to naprawdę coś dużego. Ogólnie polega to na tym, że każdy szanujący się Amerykanin wycina z gazet kupony i je kolekcjonuje. Kupony - czyli specjalne obniżki w danym sklepie i często na określony produkt. Mieszkając w Ashburn dostawaliśmy pocztą grubą kopertę wypełnioną zniżkami do dentysty, mechanika, czyszczenia dywanów itp. W supermarketach, tak jak u nas, wydawane są gazetki z promocjami i wewnątrz również są dostępne kupony do wycięcia.

Szczerze mówiąc jest to dosyć skomplikowane i zmusza tak naprawdę do zakupu zupełnie niepotrzebnych produktów. Jednak niektórzy wyspecjalizowali się w robieniu ogromnych zakupów za grosze. Powstał nawet specjalny program z ich udziałem, gdzie konkurują, kto kupi więcej za mniej.
Poniżej fragment programu "Extreme Couponing" produkcji TLC prosto ze Stanów. To małżeństwo zbiło rachunek z ponad $800 na $80... 90% promocja w supermarkecie, nic tylko kupować.


Promocje w supermarketach przybierają różne formy. Niekiedy są to kupony, takie jak ten z mojego portfela, przyklejone do kupowanych produktów. Jednak najczęstszą formą oszczędzania przeze mnie stosowaną była karta lojalnościowa naszego warzywniaka. Zdecydowana większość produktów w sklepie ma dwie ceny; regularną i tą dla posiadaczy karty. Oczywiście jest to pic na wodę, bo wszyscy mają te karty (założenie zajmuje jakieś 5 sekund) więc 'ceny obniżone' to ceny normalne, a nieogarnięci płacą po prostu więcej.
Z innych tricków jakie stosują sklepy jest promocja typu "10 for $10". Ludzie (a co, ja też!) kupują od razu 10 produktów, bo przecież taka promocja się już nie powtórzy.
Innym sposobem zakrawającym na inwigilację były obniżki dostosowane do indywidualnych potrzeb klienta. Gdy przy każdych zakupach skanowaliśmy kod kreskowy naszej karty Giant, system zapisywał nie tylko kwotę transakcji, ale i zawartość koszyka. Przy kolejnej wizycie i użyciu skanera (czyli opcji skanowania produktów samemu przy wkładaniu ich do koszyka - u nas Leclerc stosuje to fajne rozwiązanie) wyświetlały się nam dodatkowe promocje przeznaczone tylko dla nas, na produkty które regularnie lądują w naszym wózku zakupowym.

Szał zakupowy to temat rzeka i mogłabym pewnie napisać o tym jeszcze pięć postów. Ale nie dam rady, bo w centrum handlowym na pewno czekają na mnie nowe promocje i nie mogę przepuścić okazji, aby kupić sobie coś niepotrzebnego;-))

4 komentarze:

  1. Super, ja dzisiaj kupiłam po promocji dwupak gum do żucia w cenie jak za dwa osobne opakowania, i dopiero po odejściu od kasy doszło do mnie, jaka to niezwykła okazja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, no ja się też często daję na to nabierać ;-( Najlepsze są sytuacje, gdy promocyjna cena jest wyższa od regularnej ;D

      Usuń