niedziela, 24 czerwca 2012

14/15.09.2010 Waszyngton DC po raz ostatni

Każdy nocleg mieliśmy dokładnie rozplanowany. Aby zaoszczędzić kasy & czasu postanowiliśmy noc z 13 na 14 września spędzić w pociągu. Jak można było zobaczyć na zdjęciach nie były to w żadnym wypadku wagony sypialne, ale na dyskomfort też nie mogliśmy narzekać. Względnie wyspani przyjechaliśmy do Waszyngtonu Amtrakiem i udaliśmy się do Georgetown, do mieszkania koleżanki Łukasza, w którym mieliśmy przenocować. 

Postanowiliśmy spędzić jeden dzień i noc w DC, aby następnego dnia z samego rana pełni sił polecieć do Miami. Bilety mieliśmy kupione dużo wcześniej, więc 14 września był takim dniem buforowym, w razie jakiegoś opóźnienia na trasie NY->Boston->DC, abyśmy mieli odpowiedni zapas czasowy. To była dobra decyzja, bo mogliśmy pierwszy raz od 4 miesięcy zobaczyć jak wygląda DC nocą. Wcześniej nie było takiej okazji, bo ostatni autobus do Ashburn odjeżdżał o 18;-)
Fajne też było to, że w końcu mogliśmy połazić po DC w czwórkę, bo wcześniej nigdy nie mieliśmy wspólnego dnia wolnego i nie mogliśmy nigdzie wybrać się razem. Cieszyliśmy się zatem jak małe dzieci i szwendaliśmy się po National Mall przez całe popołudnie.


Zdjęcie poniżej nie jest co prawda zrobione na NM, ale niedaleko - jak wszystko w DC. A dlaczego to takie ważne? Ano dlatego, że to pomnik Kazimierza Pułaskiego, Polaka uważanego za bohatera walk o niepodległość zarówno w Polsce jak i w Stanach Zjednoczonych, nazywanego w USA "ojcem amerykańskiej kawalerii". Jako jeden z niewielu został pośmiertnie uhonorowany obywatelstwem amerykańskim w 2009 roku. Nie jest to jedyny symbol upamiętniający jego osobę w Stanach. Są ulice imienia Pułaskiego, hrabstwa, mosty i wiele innych. Amerykanie pamiętają o swoich bohaterach narodowych, wiedząc, że pamięć i historia to podstawa społeczeństwa i cywilizacji. 11 października jest świętem General Pulaski Memorial Day.


Idąc od Lincoln Memorial do Jefferson Memorial odwiedziliśmy po drodze Memoriał Roosvelta. Ku naszemu (miłemu) zaskoczeniu był inny niż pozostałe miejsca pamięci. Nie była to budowla z kolumnami, do której prowadził szereg schodów, a w środku nie czekała nas wykuta w kamieniu postać. Był to maleńki park, podzielony na pięć stref symbolizujących różne etapy życia prezydenta. W ówczesnych czasach niewiele osób wiedziało o tym, że prezydent porusza się na wózku inwalidzkim. W hołdzie dla niego, postanowiono uczynić jego miejsce pamięci jak najbardziej dostępnym dla niepełnosprawnych. Warto je odwiedzić, najlepiej jak natrafi się na wycieczkę z przewodnikiem [chodzą chyba co godzinę?].

http://en.wikipedia.org/wiki/Franklin_Delano_Roosevelt_Memorial
Powtarzam się i może robi się to nudne, ale miasta są również piękne nocą! Zdjęcia nie oddają klimatu [ach, gdyby mieć lepszy aparat lub umiejętności, to może?]
Widok na Washington Monument [ta pałka po lewej] i na Jefferson Memorial [biała kopuła po prawej]

Schody przed Jefferson Memorial.


Jefferson Memorial. W środku stoi nie kto inny, jak sam Jefferson;-P Co ciekawe, pomnik powstał z inicjatywy Roosvelta, który był zafascynowany osobą trzeciego prezydenta USA.1


Trzeba było się wyspać, bo z samego rana (o 8 czy 9 chyba) mieliśmy kupiony lot z lotniska Kennedy'ego w DC przez Charlotte do Miami. Pojechaliśmy na lotnisko metrem wcześniej, aby przypadkiem się nie spóźnić [bilety kosztowały nas 100$ od łebka, więc niedużo jak na taką podróż, dla studenta duuużo:P]. Czekaliśmy na upragnione Miami obserwując samoloty w blasku wschodzącego słońca ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz