Dużo mówić - Harrisonburg to miasteczko uniwersyteckie. Pobliska uczelnia, popularnie zwana JMU (James Madison University) to szkoła do której chodziły J. i S.. JMU to publiczny uniwerek, ale ma bardzo dobrą renomę w całym kraju. Różne rankingi umiejscawiają JMU w ścisłej czołówce. Semestr zaczyna się w Stanach dużo szybciej niż u nas, bo już pod koniec sierpnia, więc na dobry początek pojechaliśmy je odwiedzić i przy okazji zobaczyć kampus.
Źródło: http://www.fijijmu.com/beta/wp-content/uploads/2011/11/JMU-Duke-Dog.jpg Znaczek JMU, ich drużyna sportowa nosi nazwę Dukes, w celu upamiętnienia jednego byłych dyrektorów szkoły |
Harrisonburgów jest na mapie całe mnóstwo i to w niewielkich odległościach, my jednak skierowaliśmy się na południe, 2 godziny drogi od Waszyngtonu. Niestety te dwie godziny to tylko teoretycznie, bo jadąc o godzinie 16 utknęliśmy w ogromnym korku i nawet mistrzowskie manewry Kamila (zmiana pięciu pasów na ruchliwej drodze na odcinku może 200m) nie uchroniły nas przed wielkim opóźnieniem. Niezbyt dobry początek podróży wprawił nas w lekkie przygnębienie, ale w końcu dojechaliśmy.
Z naszą podróżą wiąże się pewna anegdota. Otóż wiedząc, że nie zdążymy na czas, napisałam smsa do dziewczyn, że będziemy o 19:00. W odpowiedzi otrzymałam enigmatycznego smsa o treści "what's 19?". Śmiechu było sporo, bo 'military time', jak nazywają Amerykanie nasze mierzenie czasu, jest dla nich zupełnie niezrozumiałe.
Dojechaliśmy na kampus, a właściwie na osiedle identycznych szeregowców. Każdy freshmen musi mieszkać jeden rok w akademiku, ale nasze koleżanki były już na drugim roku, więc mieszkały gdzie chciały. Ich mieszkanie było stosunkowo duże. Była kuchnia połączona z małym salonem, oraz 4 sypialnie, każda z oddzielną łazienką. Ładnie urządzone oraz ozdobione - widać, że mieszkały 4 dziewczyny.
Było dosyć późno, nasze gospodynie czekały na nas ze zjedzeniem obiadu, więc poszliśmy razem do jednej z uczelnianych stołówek, gdzie ze $10 od głowy można było jeść ile wlezie:P S. i J. miały wykupione abonamenty, więc one płaciły jeszcze mniej. Sala była ogromna, do wyboru 5 różnych rodzajów kuchni - fast food, azjatycka, wegetariańska i wiele innych. Jedzenie naprawdę dobre i świeże - przygotowywane na naszych oczach. Siedzielibyśmy tam dłużej gdyby nie fakt, że o 8 PM zamykali... Później poszliśmy na frozen yogurt, czyli przepyszne lody z mnóstwem dodatków do wyboru (kto nigdy nie jadł - MUSI np w FroYo, w Polsce można kupić w Warszawie i Krakowie, ale nie mają takiego wyboru smaków i dodatków jak w USA). Wracając dziewczyny pokazały nam kampus, głównie obiekty sportowe. Wiedząc jak bardzo koledże amerykańskie stawiają na sport nie powinnam być zdziwiona wielkością i ilością ich stadionów, a jednak byłam w szoku:P.
Źródło: jmusports.com |
Źródło: http://www.jmu.edu/bethechange/stories/images/stadium-chair.jpg |
Źródło:http://web.jmu.edu/parking/parkingmap.pdf |
Mam nadzieję, że dożyję takich czasów, kiedy i w Polsce będziemy budować podobne obiekty, a sport na uniwersytetach będzie równie ważny jak w USA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz