niedziela, 20 maja 2012

13.09.2010 Harvard

Wstajemy rano bez pośpiechu, mamy cały dzień na zwiedzenie Bostonu. Musimy się wymeldować z pokoju i zostawić gdzieś bagaże. Mamy do wyboru dworcowe skrytki, lub przechowalnia bagaży w naszym motelu. W końcu wsiadamy w tramwaj i ruszamy w kierunku Cambridge i Harvardu. Po drodze chcemy jeszcze zahaczyć o MIT (Massachusetts Institute of Technology). Następnym krokiem było Beacon Hill, czyli najstarsza dzielnica Bostonu i Freedom Trail, łączący główne atrakcje turystyczne tego miasta.

Harvard
Założony w 1636 roku przez Johna Harvarda jest jednym z najlepszych uniwersytetów na świecie.  Na liście znanych osób, które ukończyły Harvard są Czesław Miłosz, Barack Obama, Natalie Portman, Bill Gates ( nie ukończył) oraz Mark Zuckerberg (też ciamajda nie ukończył i jak skończył?). Jest ot prywatna uczelnia a czesne jest zabójczo wysokie. Rodzice oszczędzają całe życie i kredyty zaciągają, aby dzieci do tej szkoły wysłać.
Jak dojechaliśmy na miejsce to załapaliśmy się na wycieczkę po kampusie. Przewodnikami byli dwaj studenci. Najpierw myśleliśmy, że podłączyliśmy się na dziko, ale potem okazało się, że oprowadzają za darmo. Nie mogliśmy trafić lepiej, ponieważ w żadnym przewodniku nie znaleźlibyśmy tylu ciekawych informacji i zabawnych anegdot.
Właściwie Harvard nie jest w Bostonie tylko w Cambridge. Co ciekawe miasto z zarządem uczelni nie darzą się sympatią od zawsze. Miasto chciało wybudować remizę strażacką obok kampusu. Harvard wymusił aby budynek był w stylu architektonicznym zbliżonym do stylu budynków uczelni, co wiązało się z dużymi kosztami. Cambridge niechętnie, ale wypełniło wymagania Harvardu. Kiedyś zaczęła się palić wieża nowego budynku kampusu i została wezwana straż pożarna. Remiza była po drugiej stronie ulicy, jednak przyjazd na miejsce zdarzenia zajął im ponad pół godziny. Do tej pory wieża doszczętnie spłonęła. Później wkurzony Harvard zapytał Cambridge dlaczego przyjechali tak późno, na co usłyszeli, że wybudowali za wysoką wieżę i strażacy mieli za krótkie drabiny, a to w wyniku uszczuplonego wydatkami na wymogi architektoniczne budynek. Po dziś dzień budynek Harvardu nie ma wieżyczki i wszyscy opowiadają sobie tą historię;-)

Największy księgozbiór na świecie posiada biblioteka Kongresu, zaś na drugim miejscu pod względem ilości woluminów jest właśnie biblioteka Harvardu. Sponsorami Harvardu zawsze byli ludzie zamożni. Sprowadzali oni białe kruki do biblioteki uniwersyteckiej. Jeździli po całym świecie w poszukiwaniu rzadkich książek, również do Europy. Jak na początku XX wieku ludzie podróżowali pomiędzy Starym a Nowym Kontynentem? Statkami. Najbardziej znany liniowiec? Oczywiście ... Titanic ;-) W ten nieszczęśliwy rejs wybrał się syn sponsorki Harvardu. Wiózł on do domu jakieś drogocenne manuskrypty. Był wysoko urodzony, zatem miejsce w kajucie ratunkowej miał i tam też się znalazł. Niestety nie zabrał ze sobą swoich skarbów i przypomniał sobie o nich w ostatniej chwili. Nie mógł znieść myśli o straceniu tak cennych książek, zatem wyskoczył z szalupy, aby po nie wrócić. Znalazł je oczywiście, lecz kiedy wrócił do szalupy... no cóż, ktoś zajął pewnie jego miejsce i szalupa została spuszczona. Chłopak nie umiał pływać i się utopił. Nie muszę dodawać, że cenne woluminy też zaginęły...


Jego zrozpaczona matka obiecała ufundować nowy budynek biblioteki, ale pod pewnymi warunkami. Jednym z nich był wymóg, aby każdy student Harvardu obowiązkowo zaliczył egzamin z pływania, aby żaden absolwent Harvardu (jakim też był jej syn) nie utonął. To prawo zniesiono dopiero w latach 60. o ile dobrze pamiętam, ponieważ było to niezgodne z Konstytucją. 
Kolejnym warunkiem było wybudowanie specjalnego pokoju w budynku biblioteki. Miała to być mała czytelnia, ale wstęp do niej miały mieć tylko dwie osoby. Jedna, wymieniająca codziennie kwiaty w wazonie na świeże a druga, zmarły w katastrofie syn...
Jedną z tradycji studentów Harvardu jest coroczny bieg przed egzaminami. Co jest w nim szczególnego? Ano to, że odbywa się w grudniu (klimat jak w Polsce) a studenci biegną dookoła kampusu nago:D
Wszyscy freshmani, czyli studenci pierwszego roku są zobowiązani mieszkać w akademiku dla freshmanów. Przed budynkiem stoi pomnik Johna Harvarda, czyli fundatora uczelni. Nie jest to dokładne odwzorowanie ponieważ nie zachowała się żadna podobizna Johna H. Rytuał pierwszoroczniaków polega na tym, że na szczęście i aby zapewnić sobie zaliczenie egzaminów trzeba było z okien akademika hym... nasikać na pomnik. Z kolei turyści w poszukiwaniu szczęścia pocierają dłonią ten pomnik. Ja nie dotykałam:P




2 komentarze:

  1. Tą książką która zaginęła wraz z tytanikiem była biblia Gutenberga z tego co pamiętam (koleś to naprawdę ciekawie opowiadał "Harvard może nauczyć Cię wielu rzeczy ale nie nauczy zdrowego rozsądku";) )
    Warto też wspomnieć że jest to pomnik trzech kłamstw: Bo 1)nie przedstawia Jonha Harvarda 2)który nie był założycielem 3)i data założenia również była zła ;) (pewnie jakiś student po pijaku tabliczkę przybijał ;)

    Pozdrawiam Piotrek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, widzisz pamiętasz więcej ode mnie! Ja pamiętałam tylko, żeby pomnika nie dotykać:P

    OdpowiedzUsuń