Mieliśmy wielkie plany a mało czasu, zatem zamiast spać chodziliśmy zwiedzać:P Zresztą uważam, że każde miasto trzeba zobaczyć nocą i za dnia. Kiedy miasto jest rozświetlone latarniami i kolorowymi neonami ma swój niepowtarzalny klimat. Wsiedliśmy zatem w tramwaj zielonej linii i ruszyliśmy przed siebie bez specjalnego celu, po prostu pokręcić się po mieście.
Nie mieliśmy specjalnego planu ani przewodnika. Wiedzieliśmy, że w Bostonie nie ma wiele rzeczy do zobaczenia, dlatego na luzie tam pojechaliśmy i stwierdziliśmy, że 'jakoś to będzie'. Kierowaliśmy się w stronę nabrzeża i spacerowego deptaka. W takich miejscach ZAWSZE jest coś ciekawego.
Na początek zaskoczyła nas temperatura. Dzień wcześniej byliśmy w Nowym Jorku gdzie było ciepło, 4 dni wcześniej byliśmy w Waszyngtonie gdzie było gorąco. W Bostonie było lodowato, a co gorsze, nie mieliśmy ze sobą ciepłych kurtek w naszych podręcznych torbach (główne bagaże zostawiliśmy w DC). Jednak nie przejmowaliśmy się tym zbytnio (doobra, ja się tym na pewno przejmowałam:P).
Mnie się Boston nocą bardzo podobał, a zdjęcia chyba mówią samo za siebie.
Natknęliśmy się na fantastyczną fontannę zaraz obok kolorowo podświetlanych słupów (co te słupy symbolizowały, to nie wiem, ale uroczo wyglądały). Naokoło tych wodnych biczów ustawione były kamienne ławeczki, na których pozwoliliśmy sobie spocząć. Właściwie były to kamienne bloki, a nie prawdziwe ławeczki, może po to aby ludzie za długo na nich nie siedzieli:P Nie wiedzieliśmy jednak, że kamienie te pełnią też inną rolę. Po paru minutach podszedł do nas czarnoskóry mężczyzna i pomimo, że inne ławeczki były wolne, zostawił cały swój dobytek pod naszymi stopami. Zdziwieni patrzyliśmy jak wbiegł pomiędzy wodę i krzyczał do nas żebyśmy się przyłączyli. Był to bezdomny i chyba przyszedł się tam umyć, a nasza kamienna ławeczka była jego łóżkiem. Ja byłam w szoku (strasznie dużo rzeczy mnie szokuje) ale nie powinnam być, bo w większości amerykańskich parków ławki oblegali bezdomni a nie spacerowicze... Mówi się tyle o kryzysie i zwiększającej się liczbie bezdomnych w Stanach, ale ich liczba przerosła moje oczekiwania. Nie sprawdzałam tego w żadnych publikacjach, ale wydaje mi się, że ich rosnąca liczba to duży problem dużych miast.
Bezdomnego nie sfotografowaliśmy, ale za to Łukasza tak:D Stanął pomiędzy otworami i czekaliśmy aż wystrzelą aby zrobić zdjęcie. Nie doczekaliśmy się jednak. Bicze strzelały w serii, ja z Kamilem na zdjęciu powyżej załapaliśmy się na wodę w tle, ale Łukaszowi zakręcili kurek:P. Oczywiście jak zrezygnowaliśmy z czekania, to bicze znów zaczęły strzelać. Jak pech to pech.
Już wspominałam, że w Stanach na każdym budynku wisi flaga. Tutaj chyba największa udokumentowana na fotografiach.
Zwodzone mosty.
Nasi tu byli?
Piękna dorożka, piękny konik, dobry pomysł na rozwiązanie problemu końskich kup. Konik miał pod zadem worek do którego placki spadały, więc ulice pozostawały czyste. Prawda, że genialne?
A na Google Maps wygląda to tak: http://g.co/maps/vxdte
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz