I ruszyliśmy dalej;-) Nowy Jork nie przypadł nam wtedy do gustu ( co oczywiście nie oznacza, że żałujemy jakiegokolwiek dnia tam spędzonego, a z perspektywy czasu uważam, że NY był fantastyczny i naprawdę warto tam pojechać:P) i jedziemy na północ w poszukiwaniu przygód w Bostonie.
Jako, że ciągle mamy małe torby podróżne ( duże walizy zostawiliśmy u koleżanki Łukasza w DC), korzystamy z autobusu i jedziemy do tego jednego z najstarszych miast USA. Podróż już nie jest tak emocjonująca jak ta do Nowego Jorku, już oswoiliśmy się z myślą, że odbywamy przygodę życia, perspektywa spędzenia paru godzin w autokarze nie jest zbyt kusząca;-)
W Bostonie planujemy spędzić dwa pełne dni, z jednym noclegiem z 12 na 13 września. Hostel znaleźliśmy jak zwykle w Internecie na www.hostels.com albo innej wyszukiwarce tanich noclegów. Niestety na miejscu okazuje się, że do ceny, którą widzieliśmy w sieci trzeba doliczyć jeszcze podatek i to całkiem wysoki. Z 38$ za osobę robi się 44$ za miejsce oddalone 30 minut tramwajem od centrum. Pokój miał być z 4 łóżkami, okazuje się że są dwa podwójne plus jakieś składane łóżka polowe, łazienka na korytarzu z wiecznie zapchaną ubikacją (blech). Nie narzekaliśmy jednak, bo zostawiliśmy tam tylko bagaże i wróciliśmy dopiero spać;-)
Mieszkamy niedaleko przystanku tramwajowego Harvard Avenue, który ani trochę nie jest w pobliżu Harvardu, jak mi się wydawało bukując nocleg. Do centrum jedzie się ponad pół godziny, ale w Bostonie nie ma zbyt wiele do zwiedzania, więc nie stanowi to wielkiej przeszkody;-)
W Bostonie planujemy spędzić dwa pełne dni, z jednym noclegiem z 12 na 13 września. Hostel znaleźliśmy jak zwykle w Internecie na www.hostels.com albo innej wyszukiwarce tanich noclegów. Niestety na miejscu okazuje się, że do ceny, którą widzieliśmy w sieci trzeba doliczyć jeszcze podatek i to całkiem wysoki. Z 38$ za osobę robi się 44$ za miejsce oddalone 30 minut tramwajem od centrum. Pokój miał być z 4 łóżkami, okazuje się że są dwa podwójne plus jakieś składane łóżka polowe, łazienka na korytarzu z wiecznie zapchaną ubikacją (blech). Nie narzekaliśmy jednak, bo zostawiliśmy tam tylko bagaże i wróciliśmy dopiero spać;-)
Mieszkamy niedaleko przystanku tramwajowego Harvard Avenue, który ani trochę nie jest w pobliżu Harvardu, jak mi się wydawało bukując nocleg. Do centrum jedzie się ponad pół godziny, ale w Bostonie nie ma zbyt wiele do zwiedzania, więc nie stanowi to wielkiej przeszkody;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz