niedziela, 22 lipca 2012

17.09.2010 Ocean Drive, czyli do you like my swag?

Mieszkaliśmy w mniej popularnej części Miami Beach czyli North Beach. Wszędzie rozpoznawaną i bardziej uczęszczaną jest South Beach, gdzie przebiega najmodniejsza ulica miasta, czyli Ocean Drive.
http://www.placeforholidays.com
Wybraliśmy się na południe wyspy pełni nadziei na zobaczenie pięknych, opalonych, smukłych dziewczyn (chłopaki) albo na podziwianie pięknej plaży i otoczenia (ja:P), super modnych aut i sławnych ludzi. Część z nas gorzko się jednak rozczarowała. Ładne widoki były, palmy, szeroka czysta plaża też. Największym zaskoczeniem było jednak to, że plaża była ... pusta. Spodziewaliśmy się tłumów urlopowiczów, ratowników z "pamelkami" pod pachą, a zastaliśmy pusty piasek, mało ludzi niczym specjalnym się nie wyróżniających. Ktoś powie, że przecież to już wrzesień, jesienna pogoda nie sprzyja kąpielom w oceanie, ale nie w Miami. Tam jest lato cały rok, we wrześniu cieplej niż u nas w lipcu, więc to nie było wytłumaczenie. We wrześniu dzieciaki są już w szkołach, co może tłumaczyć brak części turystów, ale co z miejscowymi? Po paru godzinach smażenia się i moczenia stwierdziliśmy, że "nasza" plaża na North Beach jest fajniejsza, linia brzegowa lepsza, ładniejsza plaża. Może w trakcie wakacji South Beach jest tętniącym życiem miejscem, ale nie we wrześniu.


Po porządnym smażeniu zgłodnieliśmy i postanowiliśmy ruszyć na podbój Ocean Drive i znajdujących się tam restauracji. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie poszalejemy przy naszym budżecie, ale mogliśmy chociaż popatrzeć jak inni wcinają ostrygi:D Wybraliśmy Johnny Rockets, czyli hamburgery w lepszym wydaniu. 

Jedzenie było smaczne, ale obsługa fatalna. Kelner rzucił nam te bułki zamiast podać, rzadko przychodził dolewać napoju. A potem zobaczyliśmy rachunek. Normą w Stanach jest dawanie napiwku kelnerom, ponieważ to jest podstawa ich wynagrodzenia. Zwyczajowo dopisuje się 10-15% do rachunku, jeśli jest grupa 6 osobowa to taki napiwek jest doliczany automatycznie za obsługę stolika. Pierwszy jednak raz spotkaliśmy się z sytuacją, kiedy napiwek jest automatycznie wliczany do rachunku (nie można z niego zrezygnować) i proszą o DRUGI NAPIWEK. Tak więc czytając kartę i widząc cenę posiłku 10$ musimy liczyć się z tym, że cena będzie powiększona najpierw o podatek (w każdym stanie inny) np 10%, potem o pierwszy napiwek, a na samym końcu żądają od Ciebie napiwku nr 2 (w tip guide wyliczają 15% i 20%, tak żebyśmy się nie zmęczyli obliczeniami). Z 10$ burgera robi się 14,5$ ;-) Dlatego właśnie Miami nazwaliśmy miastem tip - monsterów, bo na każdym kroku tylko ten tip i tip. 
Nic jednak nie było w stanie zepsuć nam dobrego humoru, a siedząc pod czerwonymi parasolami mogliśmy obserwować lansiarskie auta, które bardzo powoli (bo przecież każdy musi mieć czas podziwiać kierowcę) jechały Ocean Drive. Było na co popatrzeć, kabriolety i sportowe auta są tam na porządku dziennym.



4 komentarze:

  1. to w koncu prosza czy zadaja o napiwek nr 2? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy był obligatoryjny i wliczony w cenę a o drugi 'proszą'. W Stanach zawsze się daje napiwki, ponieważ tylko z nich zarabiają kelnerzy. Nie są one od razu wliczone w rachunek chyba, że jest więcej niż 6 osób przy stoliku. Jednak z dodawaniem do rachunku 15% i potem wymaganiem kolejnego napiwku nigdzie, oprócz Miami się nie spotkałam.

      Usuń
  2. Ja o tym wszystkim wiem, bo mieszkam w us. Bylam ciekawa, dlaczego uzylas tych slow i jak z tego wybrniesz. ;)
    Owszem, spotkalam sie z czyms takim wlasnie w Miami ;) Za 1 razem nie dopatrzylismy sie, ze tip jest wliczony w rachunek (cos na zasadzie: ale tu drogo! w koncu to Ocean Dr, nie moze byc tanio) ;) wiec pan dostal swietnego tipa ;) pozniej dawalismy tyle ile bylo w rachunku, nic wiecej. No chyba, ze ktos byl wyjatkowo sprawny i mily, dostawal kilka $ extra ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, jak jest miły, a nie jak rzuca talerze na stół i znika do czasu przyniesienia rachunku;-)))

      Długo mieszkasz w Stanach? Ciekawa jestem, czy te moje wszystkie mądrości co wypisuję na blogu po 8 miesiącach mieszkania pokrywają się z przemyśleniami osób z dłuższym stażem;-)

      Usuń