Jest rok 1867. Pewien szalony inżynier ma wizję wzniesienia pierwszego na świecie stalowego mostu wiszącego, łączącego Manhattan z Brooklynem, mającego długość 1130 metrów. W jaki sposób dokonali tego XIX wieczni budowniczowie nie mam bladego pojęcia, chociaż płaskorzeźby znajdujące się na moście i upamiętniające te czasy przybliżają użyte metody. [zobaczcie na filmie] Pomimo tego, że most nie jest w najlepszej kondycji, ponieważ jest obdrapany i brudny, to można stamtąd docenić urodę Manhattanu. Dzielnica Finansowa jest widoczna w całej okazałości i faktycznie robi wrażenie. Oczywiście będąc tam na miejscu nie doceniłam uroku mostu, chyba byłam zbyt sceptycznie nastawiona.
Górna część mostu jest przeznaczona dla ruchu pieszego i rowerowego. Widoczna biała linia oddziela rozpędzonych cyklistów od tłumu turystów szukających najlepszego miejsca do zrobienia zdjęcia. Most jest bardzo długi, więc raczej nikt nie wędruje sobie for fun, nowojorczycy korzystają z metra, którego linia biegnie następnym mostem - Manhattan Bridge. Poniżej kładki dla ludzi znajdują się dwie jezdnie. Przejazd mostem jest bezpłatny (w USA często są pobierane opłaty za przejazd mostami).
Znaleźliśmy ciekawą rzecz przyczepioną do mostu. Wspólnie ustaliliśmy, że najbardziej wiarygodna wersja to ta, w której właścicielem poniższej różowej kłódki jest burmistrz Nowego Jorku, który jeśli musi, to za pomocą tej kłódki zamyka most, bądź w bardziej ekstremalnej wersji, po otwarciu kłódki most się rozleci. Jak jest nie wiem do dziś i pewnie będzie to kolejna z niewyjaśnionych tajemnic XIX wieku (może zrobią o tym program na Discovery?)
Gdy było się na nadwodnej części mostu przez szczeliny pomiędzy deskami (szczeliny wcale nie były małe) można było zobaczyć rzekę Hudson. Dla osób mających lęk wysokości przejście po takim moście to było nie lada wyzwanie. Pomimo, że nigdy nie miałam takich problemów, to jednak zakręciło mi się w głowie podczas wpatrywania się w płynącą pod stopami wodę;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz