wtorek, 18 września 2012

Ashburn Village Mills

W 2010 roku pracowaliśmy jako szeregowi ratownicy. Rok później mieliśmy wybór: albo pracę na ukochanym Lansdowne we dwójkę w pełnym wymiarze godzin za niską stawkę lub awans na stanowisko manager'a basenu, wyższą stawkę, co najmniej 50 godzin i inny basen. Co nas przekonało do opcji drugiej to fakt, że mieliśmy pracować oddzielnie, co pozytywnie wpłynęło na nasze relacje:-)

Byłam mocno zdenerwowana przed pierwszym dniem. Bez Kamila, na dużym basenie z 3 innymi ratownikami. Poprzednio Kamil bawił się pompami, ja się zawsze bałam, że coś zepsuję. Teraz miałam wszystko robić sama. Nasz supervisor - Matt - zawiózł mnie na basen 2 godziny przed planowanym otwarciem. Wszyscy ratownicy oraz pracownicy obiektu już tam byli i na nas czekali. Ashburn Village to drogie osiedle domów jednorodzinnych. Jest bardzo rozległe a o ich zamożności może świadczyć fakt, że mieszkańcy mają do dyspozycji aż 3 baseny na świeżym powietrzu plus jeden kryty i jeszcze jeden odkryty w hali sportowej/siłowni. Baseny są wielkie, pracuje na nich w jednym czasie 4 ratowników. Dodatkowo każdemu basenowi jest przypisany tzw maintance guy, czyli człowiek złota rączka, dbający o to, żeby wszystko działało, przywożący zapasy środków czystości i sprawdzający czy ratownicy się nie obijają. Mills nadzorował Neil - starszy facet z południa, którego przez pierwszy tydzień nie mogłam zrozumieć, z tak silnym akcentem mówił. Przypomnijcie sobie jakiś stary western i takiego dziadka w kapeluszu i jego sposób mówienia - to było dokładnie to;-)

http://www.furiouscinema.com/wp-content/uploads/2011/02/rio-bravo.jpg
Neil nawet fizycznie trochę przypominał tego dziadka po środku, ale sposób mówienia miał identyczny;-)
Na początku było dziwnie. Troje pozostałych ratowników było Amerykanami, szczerze zdziwionymi (i pewnie niezbyt zadowolonymi), że jakiś 'internaszonal' będzie ich managerem. Ich wcześniejsze kontakty z osobami spoza Stanów najprawdopodobniej nie należały do najlepszych, bo byli zaskoczeni, że rozumiem co do mnie mówię. Byli dużo młodsi ode mnie. Mallory - 15 lat, Nick 16 a Shelby 19. Czułam się jak stary dziad:P Shelby - śliczna, szczupła, długonoga blondynka również paradowała w czerwonych szortach, co oznaczało, że była moim zastępcą. Ponieważ ja nie wiedziałam o basenie jeszcze nic, ona przejęła kontrolę pierwszego dnia. Podejrzewam, że gdybym nie była asertywną osobą, to panowanie na basenie pozostałoby w jej rękach do końca sezonu;-) Jednak kolejnego poranka zabrałam się za wydawanie poleceń i tym też zaskarbiłam sobie szacunek i przyjaźń Shelby (tak myślę:-)) W trakcie lata na basenie przewinęło się jeszcze wielu innych amerykańskich ratowników, ponieważ nie pracują oni 40h tak jak 'internaszonale' a na przykład tylko jeden dzień, aby dorobić do kieszonkowego. Do tego, na stałe, przez 4 dni pracowały ze mną dwie Ukrainki Olha i Iana, bardzo sympatyczne dziewczyny. Wyróżniały się na tle innych, bo nie były leniwe, nie udawały, że pracują a naprawdę patrzyły na wodę. Lato w tym towarzystwie upłynęło szybko i bardzo przyjemnie. Bałam się, że skoro nie mówię perfekcyjnie po angielsku, będę miała problemy z amerykańskimi nastolatkami, jednak poczuli przede mną swego rodzaju respekt (z racji mojego podeszłego wieku), chociaż nie powiem, żeby mnie kochali, bo goniłam ich do pracy;D Gorzej było z mieszkańcami Ashburn Village. Zdecydowana większość miała mnie w nosie, nikt nie przychodził pogadać, nie było już tej kameralnej atmosfery jak na Lansdowne. Nie byłam już 'ich ratowniczką', tylko osobą z jakimś dziwnym akcentem, która ciągle czegoś od nich chce. A to nie biegaj, a to pokaż kartę uprawniającą do wejścia. Jednym słowem - nie przepadali za mną. Była garstka osób, która była zaciekawiona skąd jestem i co robię w Stanach, jednak były to wyjątki.

http://www.ashburnvillage.org/hoa/assn339/images/Mills_Rec_Ctr.jpg?rand=0.07068740420515363
AV Mills od frontu. Z prawej strony (czyli ta część z oknami) to sala do wynajęcia na imprezy przez mieszkańców community. Wejście na środku po uprzednim okazaniu karty wstępu przez łazienki.
Mój basen był bardzo płytki. W najgłębszym miejscu miał 5ft czyli 1,5m. Wejście było łagodne, w sam raz dla małych dzieci. Do tego mieliśmy jeszcze 'toys' czyli fontannę i buckets, czyli wiadra, przez które przelewała się woda i spadała z hukiem do basenu. Dzieci je kochały, ja szczerze nienawidziłam. Szło się przyzwyczaić do tego hałasu, jednak przy każdej możliwej okazji je wyłączałam, aby móc chwilę odetchnąć w ciszy.

http://premieraquatics.blog.com/wp-content/blogs.dir/00/03/55/88/3558845/files/premier-aquatics/club.jpg
Z lewej strony niewidoczne wiadra, z prawej strony fontanna, której też nie widać na tym ujęciu;-)  Pod parasolami kącik ze stołami idealny na małą pool party albo spożycie lunchu.
Cytat ze strony internetowej AV:
"The Mills Community Center Pool, located at 43895 Grottoes Drive, is affectionately nicknamed by our younger residents as the "bucket pool" for its many amenities that cater to our young water lovers.  Kids of all ages regularly visit this very popular summertime destination and on most summer days, the Mills pool can boast as one of the busiest spots in the Village."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz