piątek, 6 stycznia 2012

Air and Space Museum

Nie spodziewałam się, że tyle mam do opowiedzenia o błahych sprawach. Myślałam, że opiszę całą podróż w pięciu, może dziesięciu postach i przejdę do następnego roku. Jednak ten jest szesnasty, a ja dopiero zaczynam opisywać nasze wojaże;-)
Na samym początku muszę wspomnieć, dlaczego Waszyngton jest taki wspaniały. Znajduje się tu mnóstwo muzeów tak ogromnych, że jeden dzień to za mało aby jedno zwiedzić. Zazdroszczę Amerykanom, że potrafią tak przedstawić swoją historię czy historię naturalną, czyli ogólnie tematy uznawane za 'nudne', w taki sposób, że nie sposób oderwać od tego oczu. Co jednak przyciąga tłumy turystów do muzeów? Zapewne przekonuje ich to, że wstęp jest darmowy. The Smithsonian Institution jest to instytucja założona w XVIII wieku przez Jamesa Smithsona. Poświęcił on swój majątek aby za pomocą SI szerzyć wiedzę. Dzisiaj istnieje 19 muzeów, zoo i 9 ośrodków badawczych. Jest to największy zespół muzeów na świecie. I trzeba przyznać - robi wrażenie;-). Jeśli ktoś czytał 'Lost Symbol' Dana Browna, to tam właśnie jest ta instytucja po trosze opisana.
Jednym z muzeów jest National Air and Space Museum w Chantilly. Nigdy nie spodziewałam się, że przez pół dnia będę łazić z zadartą głową oglądając samoloty (to zdecydowanie nie jest moja pasja). A jednak przewodnicy, który co parę godzin oprowadzali wycieczki po muzeum mieli tyle ciekawych historii do opowiedzenia, że byli w stanie zainteresować nawet takiego laika jak ja. 
AiS Musem mieści się w ogromnym hangarze. Z parkingu nie wygląda tak imponująco jak od wewnątrz.



Na początku obeszliśmy wszystko sami, bo do następnej wycieczki było jeszcze 40 minut czasu.

Bardzo podobały mi się zęby tego samolotu;-)

Blackbird, dwuosobowy samolot zwiadowczy skonstruowany w latach 50. Osiągał prędkość 3 machów na pułapie 24-28 km. Pod wpływem wzrostu temperatury podczas lotu wydłużał się o 8 cm. Z innych ciekawostek można dodać, że lot z Waszyngtonu do Kalifornii zajmował godzinę, a samolot w ciągu takiego lotu spalał 30 000 litrów paliwa.

Jeden z silników Blackbirda. Zainteresowanych odsyłam do książki Jeremiego Clarksona "Wiem, że masz duszę" no i do angielskiej wersji Wikipedii;-)




Przy wszystkich eksponatach były szczegółowe informacje, także nawet bez przewodnika można było poznać rąbek ich historii.

Jedyny Messerschmitt jakiego posiadają z urwanymi skrzydłami;-)


Rekonstrukcja pierwszego samolotu braci Wright.

To była jedna z ciekawszych historii. Gdy firma Boeing skonstruowała pierwszy samolot pasażerski nie mogła go nigdzie sprzedać, bo żaden z inwestorów nie wierzył w możliwości tej maszyny. Dlatego pewnego razu na pokazie możliwości samolotu pilot poleciał bardzo nisko nad wodą i zrobił tym wielkim bydlakiem beczkę. Tym przekonał inwestorów, że ten samolot potrafi wszystko;-)
 Enola Gay - bombowiec, który zrzucił bombę atomową Little Boy na Hiroshimę. Przewodnik stwierdził z dumą, że dzięki temu Stany Zjednoczone znów przywróciły pokój na świecie. Tylko nie wydaje mi się, żeby akurat to wydarzenie było powodem do dumy.


Dzieło współpracy angielskich i francuskich inżynierów.

Bardzo mi się podobał ten eksponat. Przypomina mi stare filmy o Jamesie Bondzie i wynalazki Q.



Concorde;-)


Kamil udaje skunksa z logo wymalowanego na skrzydle Blackbirda.

My w odbiciu Enola Gay.


Enterprise. Nigdy nie wyleciał w atmosferę, na nim testowane były różne ułożenia płytek żaroodpornych na dziobie.  



Silnik Enterprise. Nie mylić z USS Enterprise;-)

Jeden z wielu silników w muzeum. Był bardzo interesujący, bo się ruszał:D

Podsumowując, życzmy sobie w Polsce więcej fajnych muzeów. Nie tylko w Warszawie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz