wtorek, 28 stycznia 2014

4.09.2013 rejs statkiem Chicago Architecture Foundation

Zastanawialiśmy się co zrobić z resztą dnia. W Chicago już byliśmy, więc chcieliśmy zobaczyć coś nowego. Nasza gospodyni zaproponowała nam rejs statkiem po Chicago River, który ma na celu pokazanie historii architektury w Chicago. Cóż, żadne z nas specjalnie się architekturą nie interesuje, ale każdy wie, że Chicago nas zachwyciło od tej strony i chcieliśmy wiedzieć WIĘCEJ.
Firm oferujących takie rejsy jest sporo, ale dostaliśmy cynk, że jest jedna szczególnie dobra. Mówię tu o Chicago Architecture Foundation. Taka 90 minutowa impreza jest dosyć kosztowna, bo kosztuje $40 od głowy, ale nie wahaliśmy się w ogóle. Koniecznym warunkiem wyciągnięcia z tej wycieczki jak najwięcej jest dobra znajomość angielskiego, aby móc zrozumieć przewodnika.
Zapłaciliśmy za parking jak za zboże (moja wina, ale bałam się, że nie zdążymy. nikomu nie polecam, do centrum KONIECZNIE metrem) i ruszyliśmy na architektoniczną przygodę;-)

Metro. Jeździ sobie między budynkami jak gdyby nic. Na wysokości pierwszego piętra, można pozaglądać ludziom w okna;-)

 Nasza łódeczka była sporą łodzią, dwupokładową. Wieść gminna głosiła, że na dole było jedzenie [za darmo!], jakże więc ciekawie pan w czerwonej czapeczce musiał mówić, że byliśmy przykuci do naszych zielonych krzesełek aż do ostatniego jego słowa. Co jakiś czas przepływaliśmy obok innej łodzi wycieczkowej i podsłuchiwaliśmy tamtejszych opowieści. Wspólnie stwierdziliśmy, że nasz pan przewodnik był o niebo lepszy, bo nie raczył nas opowieściami o tym ile osób spadło i się zabiło z którego budynku, tylko przytaczał ciekawostki architektoniczne. Jak najbardziej na plus.

Pasjonat. Opowiadał ciekawie i z pasją. Dla mnie bomba [ups, to zakazane słowo!]
 Większość starszych budynków zbudowanych na brzegu Chicago River było w przeszłości magazynami, ponieważ nie były to zbyt lukratywne działki ze względu na zanieczyszczenie wody i smrodek;-) Budynek na pierwszym planie miał zastosowanie biurowe. Dlaczego był taki ciekawy? Otóż były dwa trendy w budowaniu biur na rogu: raz były pożądane, a innym razem nie;-) W tym przypadku budynek jest z okresu "anty-narożnikowego" i sprytny architekt umieścił w rogach windy i toalety.

Tancereczka na szczycie.

Kiedyś magazyny, dziś lofty.

Nowoczesne budownictwo mieszkaniowe. Z widokiem na rzekę i jezioro Michigan.
 Tak jak wspomniałam, Chicago jeszcze całkiem niedawno wylewało wszystkie swoje ścieki do Chicago River. Przez to tereny przybrzeżne traciły na wartości, a mieszkańcy na zdrowiu, bo rzeka wpływa prosto do ich zbiornika pitnej wody - jeziora Michigan. Chicagowianie postanowili zrobić z tym porządek [i to dosłownie]. Jak to zrobili? Najsprytniej na świecie! Rzeka Chicago jest to jedna z niewielu rzek na świecie, która płynie w odwrotnym kierunku, sztucznie uregulowana przez człowieka. Wykopano jakieś rowy bla bla i teraz rzeka płynie OD jeziora, a nie do jeziora;-). Woda się oczyściła, zrobiło się pięknie, ceny gruntów poleciały w górę, a teraz każdy chce mieć widok na zielone (i nadal brudne jak na mój gust) wody Chicago River.

Teraz gdy ktoś chce zbudować coś nad rzeką jest zobowiązany zostawić pas zieleni nad samą wodą na deptak spacerowy. W ten sposób można spokojnie przespacerować się brzegiem aż do ujścia.



Chyba mój ulubiony budynek. Wciśnięty pomiędzy stare i nowe, nie wiem jaką spełnia funkcję, ale wygląda niesamowicie.
Chicago to miasto mostów. Większość (jeśli nie wszystkie?) zwodzona, cudowne metalowe konstrukcje, każda z zaznaczoną nazwą ulicy, która po niej biegnie. [chyba, że tak jak w tym przypadku most podniesiony na stałe]


Kolejny przykład połączenia zieleni z architekturą miasta.

 Architekci tworzący w Chicago są niesamowici. Inspiracje czerpią z otaczającej ich przyrody. Tak było też w poniższym przypadku. Zwracać uwagę powinien budynek po prawej stronie. Nie widać tego na zdjęciu, ale rzeka w tamtym miejscu zakręca, więc fasada budynku też jest półokrągła. Dodatkowo do budowy wykorzystano tafle szkła w kolorze zielonym - mające współgrać z kolorem toni przepływającej obok rzeki. Nie mówiąc już o odbijaniu wody, światła, budynków. Pomysł genialny, wykonanie fantastyczne. Za to lubię Chicago;-)

Zielona tafla szkła imituje kolor wody Chicago River.

Lofty zaaranżowane w starym magazynie.

Willis Tower (czarny budynek) - najwyższy budynek w Chicago, przez pewien czas najwyższy na świecie. Byłam na szczycie dwa lata wcześniej;-)
Chicago to nie tylko piękne budynki ale również genialne konstrukcje. Union Station to ogromna stacja kolejowa położona pod wielkimi wieżowcami. Problem z podziemną stacją jest taki, że jeśli ona tam jest, to głębokie fundamenty budynków już nie:P Ale w Chicago rozwiązano i ten problem! Poniżej na zdjęciu znajduje się niepozorny budynek, mały (w porównaniu z tym za nim stojącym), przyklejony do brązowego z zegarem. Nigdy bym nie zwróciła na niego uwagi, gdyby nie ta dziwna konstrukcja na dachu. Okazuje się, że budynek ten NIE MA fundamentów, a całe obciążenia itd itp przenoszone są właśnie za pomocą owego białego szkieletu na dachu na sąsiedni wieżowiec, który już głębokie fundamenty ma. How awesome is that?!

Mały, niepozorny, z egzoszkieletem na dachu.
 Pokazałam budownictwo piękne, niezwykłe technologicznie, a teraz czas na ... brzydkie;-) Brzydkie, ale piękne w swej brzydocie i oryginalności. Uważam, że te futurystyczne (?) apartamenty fajnie wpisują się w architekturę miasta. I żeby nie było, że to jakieś speluny - co to to nie! Większość właścicieli łodzi musi na zimę swoje łupiny wyciągać z wody, jednak nie właściciele TYCH apartamentów. My mamy podgrzewane fotele w samochodach, gorące kubki, a oni mają podgrzewaną wodę we własnej marinie, która na zimę jest zamykana (odcinana od rzeki) i ogrzewana, coby łódeczkom ciepło było podczas snu zimowego.

Brzydkie, pod ścianą nic nie postawisz bo okrągła (a ile słońca wpada!) a jednak fajne.

Willis Tower (dawne Sears Tower) dumnie góruje nad karzełkami
 Kolejny przykład architektury XXI wieku. Ten mały, czarny budynek fundamenty swoje ma (choć płytkie), ale za to nie ma żadnych ścian wewnętrznych (no w łazienkach pewnie mają). Cała konstrukcja opiera się na wielkich czarnych belkach, które krzyżują się na elewacji. A dołem jedzie Amtrak!

Czarny klocek leży zaraz nad torami kolejowymi.

Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka...


Tym razem metro.
Czym jeszcze by tu was zaskoczyć? To proszę, do odpowiedzi wywołany wysoki chudy budynek po lewej (ten zaraz nad wodą). Stoi on na niewiarygodnie wąskiej działce, z jednej strony rzeka, z drugiej... tory kolejowe. Jak tam cokolwiek zbudować i kto chciałby tam mieszkać? A jednak, niższa część budynku jest przeznaczona na parking, a wyżej są mieszkania, dodatkowo usytuowane tylko od strony wody. Budynek jest tak wąski, że mieszkania są tylko z jednej strony korytarza, nie zaś jak w typowym bloku - po obu stronach. Mieszkańcy mają super widoki, pociągów nie słyszą, tylko ogródka nie mają...

Z jednej strony tory, z drugiej rzeka.

Amtrak przemykający pomiędzy budynkami.

Kolejny przykład architektury mieszkaniowej w futurystycznym wydaniu. Na dole parking, na górze mieszkania, bryła budynku może nie wszystkim się podobać, ale poprzez swój walcowaty kształt dużo więcej światła przedostaje się do mieszkań.

Oni też mają swoją marinę, ale już nie podgrzewaną:P

Dwie bliźniacze wieże. Lubię to!
Te 90 minut minęło bardzo szybko. Mój mózg aż bolał od nadmiaru dostarczonych mu informacji. Na zakończenie popłynęliśmy ku ujściu rzeki, aby móc podziwiać spektakularną panoramę Chicago.




Jak Wam się podobała nasza wycieczka?;-)

8 komentarzy:

  1. Bardzo fajny post! Miałam okazję być na podobnej wycieczce kilka lat temu, ale z chęcią bym ją powtórzyła- uważam, że Chicago oglądane z poziomu rzeki jest przepiękne! To co mnie najbardziej urzeka, i co świetnie pokazałaś w poście, to różnorodność budynków. Są stare, nowe,ładne, brzydkie, wyższe, niższe... i o dziwo całość jest spójna i świetnie się komponuje!

    p.s. Jak następnym razem będziesz w Chicago i się do mnie nie odezwiesz, to się pogniewam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą w zupełności, Chicago to bezapelacyjne najpiękniejsze z wielkich miast Ameryki. A przy świadkach i na piśmie obiecuję, że jeśli uda mi się wrócić to na pewno się odezwę;-)

      Usuń
  2. Bardzo fajne zdjęcia (w szczególności przedostatnie ujęcie!), chociaż trochę można sobie wyobrazić jak tam jest. Zastanawiam się tylko czy ta ilość wysokich budynków w tych wszystkich dużych amerykańskich miastach nie jest przytłaczająca? Nie odczuwa się braku przestrzeni?Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Haniu;-) We wszystkich miastach nie byłam, ale w tych największych czyli Los Angeles, Nowy Jork czy Chicago tak;-) We wszystkich miastach jest downtown, czyli centrum miasta z wieżowcami. I w zależności od miasta różnie odbierałam te przestrzenie. W Nowym Jorku byłam strasznie zawiedziona, było ciemno, brudno, ulice wąskie i dziurawe. Faktycznie wszystkie te wysokościowce były przytłaczające i było nieciekawie. Jeśli chcesz to wróć do moich postów z NY, tam wszystko też dokładnie opisałam. W Los Angeles w ogóle downtown nie byłam zainteresowana, ot centrum finansowe, nic ciekawego. Za to Chicago jest cudownie zaprojektowane. Nie czujesz braku przestrzeni, bo wszędzie są parki, albo rzeka. Zadzierasz głowę i nie widzisz jednostajnych i nudnych szarych bloków, ale kolorowe i ciekawe w formie wieżowce;-) Zresztą w porównaniu do wielkości miasta to downtown to ledwie ułamek, potrzebujesz przestrzeni to jedziesz przystanek metrem i jesteś w jakimś parku lub na plaży nad Michigan;-) Za pierwszym razem jak jedziesz w takie miejsce to jest to niesamowite uczucie, ale bardzo szybko się przyzwyczajasz i potem nie jest to takim szokiem;-)

      Pozdrawiam Cię również serdecznie

      Usuń
    2. Oj, wszyscy strasznie zachwycają się Chicago, a ja niestety nie bardzo mam jak je uwzględnić w swoich planach tripowych. :( Powiedz, jak pod innymi względami Chicago maluje się na tle innych miast? Atmosfera, ludzie, wygląd pozaarchitektoniczny (:D chociaż dla mnie to akurat bardzo ważna kwestia, choćby ze względu na studia), atrakcji?

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Żeby poznać atmosferę miasta trzeba tam pobyć odrobinę dłużej, a my przeznaczaliśmy maksymalnie do dwóch dni na pobyt w poszczególnych miastach. Wyjątkiem był NY gdzie byliśmy 4 dni, ale nie wiem czy da się poczuć ducha miasta w nim nie mieszkając. Piszę to dlatego, bo chcę Cię zachęcić do odwiedzić u Pauliny na blogu (http://za-oceanem.blogspot.com/), ona w Chicago mieszka na co dzień i na pewno ma więcej do powiedzenia o tym mieście niż ja;-) Wg mnie w Stanach koniecznie trzeba odwiedzić 4 miasta: DC, NY, Chicago i San Francisco. Nie byłam w południowych stanach, więc na ten temat się nie wypowiem, ale cztery wymienione przeze mnie są naprawdę godne uwagi.

    Co do atrakcji to najwięcej zobaczyłam w DC (ciekawe czemu:P) muzea są darmowe, miasto jest piękne i ... nieduże, tam naprawdę warto jechać na parę dni żeby to wszystko zobaczyć.
    W Chicago byłam raptem dwa dni a potem jeden dzień, na ten czas atrakcji nam w zupełności starczyło, jeszcze można byłoby mnóstwo fajnych rzeczy znaleźć.
    W Nowym Jorku nie będziesz się nudzić przez tydzień. Jest naprawdę wiele do zobaczenia, warto znaleźć tanie lokum i zostać tam dłużej.
    Ludzie są wszędzie tacy sami, w Nowym Jorku jakby szczuplejsi;-) (Może to kwestia wąskich bramek w metrze:D)
    Nie do końca wiem co rozumieć jako wygląd pozaarchitektoniczny? ;-)

    Dobra, pokuszę się o radę. Jeśli masz do wyboru parki narodowe albo Chicago, wybierz parki narodowe. Chicago jest cudowne, ale takiej przestrzeni i takiego piękna jak w Yellowstone, Yosemite czy w tym parku w Utah (w którym nie byłam ;(() nigdzie nie uświadczysz. Jeśli Twoim marzeniem było jechać południem, jedź południem. Może wykorzystaj samoloty zamiast samochodu. Czasami wyjdzie Cię to taniej, a dużo więcej zobaczysz. Często w Chicago są przesiadki jak człowiek leci ze Wschodniego na Zachodnie. Zabukuj bilet z jednodniową przerwą i wyduś z Chicago co najlepsze;-)) Lubisz planować, do dzieła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za rady :) No ja będąc chora na Nowy Orlean południa nie daruję, w sumie Teksas też mnie zawsze interesował (czy podobał, to sama nie wiem :D), więc.. ale ta przesiadka to jest pomysł!

      Z tą pozaarchitekturą to oczywiście nieudany skrót myślowy ;) Chodzi o inne elementy poza budynkami. Parki, skwery, place, posągi itp. :) Bo że mosty są w Chicago to już się dowiedziałam, to dla mnie duuuży plus :D

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. No tak myślałam, ale nie chciałam się wygłupić:P Parki są, jest deptak nadrzeczny, skwery, jest wielki posąg Marylin Monroe;D Wejdź w zakładkę Chicago (http://matematycznie.blogspot.com/search/label/Chicago), tam mam zdjęcia z Millenium Park, Navy Pier i właśnie Marylin;-) Jest też na pewno dużo więcej, ale ja nie zdążyłam wszystkiego poznać;-(

      Usuń