piątek, 31 stycznia 2014

08.09.2013 Hana Highway, Maui, Hawaje

Po punkcie widokowym na Ho'okipa Beach byliśmy nastawieni na ciągłe zatrzymywanie się, spektakularne widoki i mnóstwo pięknych zdjęć. Nie wspominając już o mrożących krew w żyłach serpentynach, wiszeniu kołami nad przepaścią itp. Trochę byłam tym zestresowana, bo ja zrobiłam rezerwację samochodu, przez co automatycznie stałam się głównym (i jedynym) kierowcą, nie dało się tego zmienić, a nie chcieliśmy dopłacać ponad $50 za drugiego. A jakim ja kierowcą jestem wszyscy wiedzą - niedzielnym.

Jedno z niewielu miejsc, gdzie można było się bezpiecznie zatrzymać. Wyglądam jak powykręcana stara baba, więc dzisiaj będzie to jedyne moje zdjęcie ... prawie;-)
Jedziemy. Jest wąsko, trzymamy się ściany zbocza, bo okrążamy wyspę zgodnie ze wskazówkami zegara. Trzeba jechać wolno, bo jest naprawdę kręto i często są zwężenia drogi. Kopa adrenaliny nie ma, może z powrotem jak będziemy jechać przy barierkach to będzie inaczej?

Morze roślinności fotografowane z auta.
Jest naprawdę pięknie, Maui słusznie nazywana jest najbardziej zieloną wyspą Hawajów. Zieleń otacza nas z każdej strony. Niestety wszystko fotografujemy z jadącego auta, bo nie ma się gdzie zatrzymać.


Jest już po czwartej. Piękne słońce było i się skończyło. Nie wspominałam jeszcze, ale na Hawajach pogoda zmienia się z sekundy na sekundę. Związane jest to z tym, że stożki wulkanów stanowią barierę dla chmur. W pewnych miejscach pada codziennie, zawsze o tej samej porze! Wewnątrz lądu jest bardzo wilgotno, a na plażach w ogóle nie spadnie kropla deszczu. SORRY TAKI KLIMAT:P
Tak czy siak, chwilę po tym jak zanurzyliśmy się w zieloną gęstwinę pogoda się popsuła i zaczęło kropić. Tak już do końca wieczora, raz padało raz nie, ale słońce w pełni już nie wyszło.

Trochę słońca się pokazało i natychmiast mogliśmy podziwiać piękną tęczę.
Kręto, ślisko, niedługo czekają nas przepaście (no tak mówili!), trzeba będzie uważać. Jazda Hana Hwy była wielką frajdą, bo ja po prostu lubię jeździć samochodem. Ciągła zmiana biegów, ciasne zakręty, zupełne przeciwieństwo dróg w Stanach. Kamil też chciał pojechać, ja chciałam trochę popatrzeć za okno, zresztą niebezpieczna część trasy przed nami?
Pewnie już wszyscy się domyślają, ale tych mrożących krew w żyłach odcinków trasy się nie doczekaliśmy. Co prawda tak nam powiedział kolega, jego mama w ogóle nie chciała tamtędy jechać. Mieli niezłe z nią przeboje bo się tak bała. Twarda z niej była babka, dlatego nastawiliśmy się na niezły rollercoaster. A wyszła ... fajna przejażdżka mega zakręconą trasą, spektakularne widoki i frajda z jazdy. Jednak pewien niedosyt pozostał:P


 Zrobiliśmy skok w bok z trasy i zatrzymaliśmy się na polu piknikowym. 


W pewnym momencie zaczęło naprawdę mocno lać. Jednak to miejsce miało niesamowity urok i Kamil bardzo chciał zrobić zdjęcie. Nie było się jak zatrzymać, więc biedak musiał wyjść na ten deszcz i szukać idealnego kadru. Wyszło fajnie, chociaż gdyby nie deszcz, to byłoby niesamowicie.

Nasze auto w oddali. Kawał drogi naszedł się w deszczu, aby zdobyć idealne ujęcie;-)


Hana Hwy



Z Hana Hwy jest taki kłopot, że jest to właściwie ślepa uliczka. Nie można objechać wyspy dookoła, bo w pewnym momencie staje nam na drodze wulkan. Więc te przejechane 110 km, trzeba przemierzyć jeszcze raz, aby wrócić do domu... Ale czego człowiek nie poświęci, aby zobaczyć takie widoki?;-))

1 komentarz: