niedziela, 23 marca 2014

10.09.2013 Coconut Island, Hilo, Hawaii

Zaraz obok ogrodów królowej Liliuokalani znaleźliśmy kładkę prowadzącą na małą wysepkę niedaleko brzegu. Przeczytałam też o tym miejscu parę przychylnych zdań w naszym przewodniku Michelin, więc jak najbardziej chcieliśmy się tam znaleźć;-)

Cóż ja będę pisać, miejsce po prostu bajkowe. Wyśnione, żywcem wycięte z żurnala o najpiękniejszych miejscach świata. Maleńka wysepka porośnięta paroma palmami, z najmniejszą plażą świata (metr na metr?), odwiedzana chyba tylko przez tubylców. No i nas;-)


Na całych Hawajach nie czułam takiej beztroski jak na tej maleńkiej przestrzeni. Może to był mój dzień, może to kwestia pogody, a może ta wyspa jest magiczna?
Siedzieliśmy sobie na skałach, patrzyliśmy w wodę, goniliśmy kraby i cieszyliśmy się chwilą.





Koło wyspy była wieża. Podejrzewam, że były to pozostałości po jakimś murze, czy starym falochronie. Po jakimś czasie poszliśmy pomoczyć nogi w lagunie, a na nasze miejsce na wieży zaczął wspinać się ktoś inny.


Nie mając nic innego do roboty obserwowaliśmy z daleka krzepkiego pana. Zastanawiało mnie, dlaczego włazi na górę w samych slipkach, a po chwili wiedziałam, że będzie skakał.





To, że pan raczył się nie zabić było dla mnie zaskoczeniem (zdecydowanie pozytywnym). Było tam naprawdę płytko, a wieża miała z pięć metrów. Do odważnych świat należy;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz